Etiopia
Grudzień 2014 – Styczeń 2015
Do Etiopii lecimy dużym samolotem Airbus A340, który zabiera na pokład 220 pasażerów. Ku mojemu zdziwieniu wszystkie miejsca są zajęte, co natychmiast nasuwa mi pytanie, czy Etiopia naprawdę jest tak popularną destynacją? Czyżby była tak często wybieranym celem turystycznym?
Otóż nie. Podczas lotu do Addis Abeby, samolot ląduje na krótko w Arabii Saudyjskiej, w mieście Dżudda, będącym najbliższym portem lotniczym przy muzułmańskim świętym mieście Mekka. Większość naszych współpasażerów to pielgrzymi udający się na Hadżdż do świątyni Al-Kaba w Mekce. Odbycie pielgrzymki przynajmniej raz w życiu jest obowiązkiem religijnym każdego dorosłego muzułmanina, ale wśród rzeszy pielgrzymów dostrzegam także kobiety.
Już na lotnisku we Frankfurcie nad Menem obserwuję mężczyzn przebranych w białe pątnicze szaty oraz zamieniających pełne buty na klapki; w tym nowym stroju czekają na wejście do samolotu. Niektóre kobiety, całkowicie ubrane na czarno, mają na głowach Hidżab i Nikab całkowity, który całkowicie zakrywa ich twarze, pozostawiając jedynie wąską szparę na oczy.
Krótko przed lądowaniem w Dżudda personel pokładowy zbiera wszystkie opakowania oraz pozostałości po mocniejszych trunkach, ponieważ na terenie Arabii Saudyjskiej spożywanie alkoholu jest zabronione. Nie ma znaczenia, że pielgrzymi zachowują abstynencję i raczą się nimi wyłącznie pozostali pasażerowie – prohibicja na saudyjskim terytorium obejmuje wszystkich. W kabinie, pomiędzy rzędami, przechodzą „Strażnicy Prawa“, którzy wprawnym okiem poszukują śladów wskazujących na spożycie alkoholu. Na szczęście nie znajdują nic, co mogłoby przedłużyć nasz pobyt na arabskiej ziemi.
W Dżuddzie pozostaje już tylko niewielka grupa pasażerów i dalszy lot jest zdecydowanie spokojniejszy.
W Etiopii używa się kalendarza gyyz, dlatego europejski grudzień 2014 roku odpowiada kwietniowi 2007 roku. Etiopski kalendarz składa się z 13 miesięcy. 12 z nich ma po 30 dni, a 13. miesiąc jest wyjątkowo krótki i trwa tylko pięć lub sześć dni. Nowy Rok obchodzony jest 11 września.
Czas mierzony jest również inaczej niż w Europie. Etiopska doba rozpoczyna się wraz ze wschodem słońca, co oznacza, że godzina 0:00 odpowiada naszej godzinie 6:00 rano. Godzina 1:00 w Etiopii to europejska godzina 7:00, a 2:00 równa się 8:00, i tak dalej.
Ogólnie to mam wrażenie, że wylądowałem na innej planecie, naturalnie w układzie „Wielkiej Pluszowej Niedźwiedzicy“.
Historia Addis Abeby sięga roku 1889, kiedy to powstał pierwszy pałac cesarza Menelik'a II, założono pierwszy wodociąg, a w typowej afrykańskiej chacie zwanej Tukul uruchomiono pierwszy urząd telegraficzny. Cesarz Menelik II nazwał to miejsce Addis Abeba (Nowy Kwiat) i ogłosił je stolicą Abisynii.
Obecna stolica Etiopii to typowy afrykański moloch z paroma wyglądającymi nowocześnie szerokimi ulicami i budynkami ze szklaną elewacją. Pozostała część miasta przypomina wielką budowę z okresu polskiego socjalizmu, czyli absolutny chaos.
Tym razem podróżuję przeważnie w ukryciu. Istnieje zbyt duże prawdopodobieństwo, że mogę zostać uprowadzony – po prostu mam wzięcie! 😉
W Muzeum Narodowym w Addis Abebie wystawiona jest kopia najstarszego szkieletu osobnika Australopithecus afarensis, odkrytego w dolinie rzeki Auasz w Etiopii. Wiek tego w 40% kompletnie zachowanego szkieletu datowany jest na ponad trzy miliony lat. Należał on do pewnej damy, którą nazwano Lucy. Była to istota dwunożna, o małym mózgu i dużej twarzy. Miała około jednego metra wysokości i ważyła około 30 kilogramów. Zmarła prawdopodobnie w wyniku utonięcia w wieku około 25 lat. Oryginalny, bardzo kruchy szkielet znajduje się w tutejszym laboratorium paleoantropologicznym.
Kopia szkieletu Lucy w muzeum
W stolicy Etiopii znajduje się największy otwarty targ w całej Afryce – Addis Mercato, zajmujący obszar kilku kilometrów kwadratowych.
Samochód zaliczany jest do dóbr luksusowych, a jego posiadaczy jest niewielu. Najczęściej do transportu używa się zwierząt jucznych, takich jak osły, dromadery czy muły. Mniejsze towary przenosi się na własnych plecach lub na głowie.
Addis Mercato
Północna część Etiopii zdecydowanie różni się od południowej. Północ ma charakter zbliżony do państw Bliskiego Wschodu, ale jest także bastionem ortodoksyjnego chrześcijaństwa i koptyjskich kościołów. Południe natomiast, ze swoimi sawannami, dużymi stadami bydła oraz różnorodnymi plemionami, jednoznacznie odzwierciedla obraz Afryki Środkowej.
Olbrzymie tereny wokół Addis Abeba ciągnące się aż do Kenii, zamieszkiwane są przede wszystkim przez najliczniejszą grupę etniczną Etiopii – plemię Oromo.
Kobieta ze szczepu Oromo
Największy klasztor w Etiopii – Debre Libanos, jest pierwszym z szeregu bardzo licznych klasztorów i kościołów znajdujących się na naszym szlaku.
Na przestrzeni stuleci architektura klasztoru ulegała wielu zmianom. Jako ostatni przebudował go cesarz Haile Selassie I, który wzniósł obecną, nowoczesną świątynię. Mogą do niej wchodzić rownież kobiety, co w etiopskim kościele ortodoksyjnym wcale nie jest oczywiste.
Pasmo górskie Entoto - widok na Nil Błękitny w języku amharskim nazywany Abbay
Sprzedawcy świec przed wejściem do klasztoru
Nowoczesna świątynia w klasztorze Debre Libanos
Zanim wolno nam wejść do środka, musimy zdjąć buty i oddać je pod opiekę „szatniarza“, dbającego o to, aby były ustawione schludnie w szeregach na specjalnych regałach, a być może także o to, by nie wyruszyły samodzielnie na wędrówkę po okolicy. Do wszystkich świątyń w Etiopii, podobnie jak do większości tego typu miejsc na świecie, wchodzi się bez butów. Ściany kościoła ozdobione są bardzo kolorowymi malowidłami, które dla ochrony przed wyblaknięciem pod wpływem promieni słonecznych są częściowo zakryte zasłonkami. Wielkie okna świątyni wypełniają wspaniałe witraże.
Na krótkie przerwy, niezbędne podczas pokonywania ogromnych odległości, zazwyczaj wybieramy miejsca odludne. Zatrzymujemy się przy drodze, z dala od jakichkolwiek zabudowań, i wydaje się, że w promieniu co najmniej pięć kilometrów nie ma żywej duszy – to jednak tylko złudzenie. Wydaje się również, że możemy czuć się zupełnie swobodnie – to także jest iluzja. W ciągu niespełna pięć minut otaczają nas dzieci, zbiegające się ze wszystkich stron. To misterium pozostaje nie do końca wyjaśnione. Skąd one się biorą? Jak na mój pluszowy rozum – wychodzą spod ziemi. Innego wytłumaczenia nie mam. Zresztą, moi „niepluszowi“ też nie potrafią tego rozsądnie wyjaśnić. Do końca naszego pobytu musimy pogodzić się z faktem, że nigdy nie jesteśmy sami, a wszystkie dzieci Etiopii obrały sobie za punkt honoru, aby przy każdej nadarzającej się okazji licznie oblegać parkujących turystów.
Najdłuższy i najbardziej zasobny w wodę dopływ Nilu, to wypływający z etiopskiego Jeziora Tana i płynący na długości 1780 kilometrów do Chartumu w Sudanie – Abbay, czyli Nil Błękitny. Po połączeniu z Nilem Białym tworzą razem najdłuższą rzekę na ziemi – Nil.
Nil Błękitny
Amharska rodzina podczas młócki miłki abisyńskiej
Bahir Dar jest jednym z największych miast Etiopii oraz jednym z najładniejszych na naszej trasie. Z rozmachem usytuowane na brzegu olbrzymiego jeziora Tana, miasto charakteryzuje się szerokimi, zadbanymi ulicami otoczonymi egzotycznymi palmami. Szerokie chodniki z ciągnącymi się przy nich małymi sklepikami i restauracjami zachęcającymi do spacerów i zakupów. Niebieskie motoriksze zastępują tutaj wielkomiejskie taksówki, nadając miastu szczególny charakter.
Przedmieścia Bahir Dar mają zdecydowanie bardziej wiejski charakter. Można tu zobaczyć szereg małych, ubogich chat, zwierzęta domowe biegające po niewielkich zagrodach oraz mieszkańców zajmujących się swoimi codziennymi obowiązkami na świeżym powietrzu. Napotykamy młodą dziewczynę, która właśnie przygotowuje codzienny posiłek – placki Yndżera.
Placki Yndżera stanowią podstawowe pieczywo w Etiopii. Przypominają duże, miękkie naleśniki – z jednej strony gładkie, a z drugiej porowato-gąbczaste. Mąka do ich wypieku pochodzi z miłki abisyńskiej, znanej tutaj jako Teff, która jest główną rośliną uprawną w tym kraju. Ciasto przygotowuje się z Teffu zmieszanego z wodą i odstawionego na kilka dni do fermentacji, co nadaje mu charakterystyczny kwaskowaty smak. Placki piecze się, wylewając zakwas na blachę lub płytę z czarnej gliny umieszczoną nad paleniskiem, a następnie przykrywa stożkowatą lub półkulistą pokrywą. Placki Yndżera są podstawą śniadania, obiadu i kolacji, zazwyczaj podawane na zimno z sałatkami oraz różnorodnymi sosami mięsnymi lub jarskimi, ogólnie zwanymi Wot.
Pieczenie placka Yndżera
Gospodarstwo
Prawdopodobnie w każdym przewodniku po Etiopii można znaleźć zdjęcie przedstawiające olbrzymi wodospad na górnym biegu rzeki Abbay. To wodospad Tys Ysat, położony niedaleko Bahir Dar, którego nazwa w języku amharskim oznacza „dymiąca woda“. Na fotografiach wodospad ukazany jest w porze deszczowej, gdy strumień spadającej z wysokości 42 metrów wody osiąga szerokość nawet do 400 metrów. Dzięki takim rozmiarom Tys Ysat, po wodospadach Wiktorii na granicy Zambii i Zimbabwe, jest drugim co do wielkości wodospadem w Afryce.
Bardzo dziurawą, szutrową drogą dojeżdżamy do małej osady, a stamtąd czeka nas około półgodzinna wędrówka. Szlak prowadzi przez okoliczne wioski i dwa niezwykle ciekawe i różniące się od siebie mosty.
Chili i sól
Transport drewna na opał
W niektórych biednych i gęsto zaludnionych częściach świata najtańszym i powszechnie dostępnym rodzajem opału stosowanym do codziennego gotowania jest krowie łajno, formowane w placki i suszone w słońcu. Z takim rodzajem opału spotkałem się już w Indiach.
Suszące się w słońcu krowie łajno
Kobieta z koszykiem na placki Yndżera
Droga do wodospadów prowadzi przez najstarszy kamienny most w Etiopii pochodzący z początku XVII wieku. W okresie suchym, jego główny łuk znajduje się nad głęboko ukrytą w skalnym korycie rzeką Abbay. W okresie deszczowym natomiast poziom wody podnosi się tak wysoko, że rzeka przepływa pod wszystkimi pięcioma łukami.
Najstarszy kamienny most w Etiopii
Tys Ysat jest widoczny z daleka, jednak od razu zauważam, że w niczym nie przypomina modelu ze zdjęć reklamowych. Dwie mizerne strugi spływają w dół… brakuje tu szumu i huku wody spadającej z 42 metrów. Całość sprawia wrażenie, jakby ktoś zakręcił kurek z dopływem wody. To smutne, ale niestety, tak właśnie jest! Od czasu, gdy w pobliżu zbudowano hydroelektrownię, z rzeki Abbay odprowadzane są tak ogromne ilości wody, że w porze suchej, czyli obecnie, pozostaje w niej tylko 10 procent wcześniejszego poziomu. Również w porze deszczowej rzeka nie jest już tak obfita w wodę, z jaką Tys Ysat prezentowany jest na zdjęciach.
Pozostałość po niegdyś potężnym wodospadzie Tys Yssat na Nilu Błękitnym
Jezioro Tana jest największym słodkowodnym zbiornikiem w Etiopii, którego powierzchnia, w zależności od pory roku i opadów, wynosi około 280 000 hektarów.
W oddali mijamy kilka spośród 37 wysp, które znajdują się na jeziorze. Na ponad połowie z nich wzniesiono klasztory i kościoły, a niektóre posłużyły jako miejsca pochówku cesarzy Etiopii. Od czasu do czasu obok nas przepływają rybacy w tradycyjnych łodziach, wykonanych z trzciny papirusowej, zwanych Tankwa.
Jednoosobowa Tankwa
Przed wejściem na teren kościoła Ura Kidane Mehret znajdują się dwa pokaźne kamienie, zawieszone na specjalnym stelażu. Jak się okazuje, są to kamienne gongi, które swoim brzmieniem zadziwiająco przypominają dźwięk tradycyjnego dzwonu. Chociaż pierwotnie kościół Ura Kidane Mehret został założony w XIV wieku, obecna okrągła świątynia zbudowana została około 200 lat później. Jej ściany zdobią liczne malowidła, które liczą od 100 do 250 lat. Dominującym tematem fresków są dzieje cesarza Tekle Haymanota z Godżam i jego legionów. Godżam jest historyczną prowincją w północno-zachodniej Etiopii.
Kamienne gongi
Kościół Ura Kidane Mehret
Zobrazowana historia Świętego Jerzego walczącego ze smokiem
Miasto Gonder, założone przez cesarza Fasiledes'a w 1636 roku, pozostawało przez 250 lat pełniło rolę nowej stolicy cesarstwa Abisynii. Obecnie jest czwartym co do wielkości miastem w Etiopii.
Odwiedzając miejscowe klasztory oraz cesarski kompleks pałacowy Fasil Ghebbi, można sobie wyobrazić, jakie znaczenie miało Gonder w czasach swojej świetności. Do tej pory nie zostało jednoznacznie ustalone, kim byli budowniczowie Fasil Ghebbi, jednak w architekturze kompleksu widać wyraźne wpływy indyjskie, portugalskie oraz arabskie.
Dawny, cesarski kompleks pałacowy Fasil Ghebbi
Pałac cesarza Fasiledes'a
Pałac królowej Mentouab w tle
Nieco poza miastem, na niewielkim pagórku, wzniesiony został klasztor Debre Berhan Selassie, otoczony wysokim murem obronnym. W odróżnieniu od innych okrągłych kościołów Gondaru, ten zbudowany jest w stylu aksumskiej bazyliki, czyli w formie prostokąta. Można tu jednak znaleźć pozostałości ruin wcześniejszej okrągłej świątyni. Podczas gdy w okrągłych kościołach wszyscy wierni modlą się na zewnątrz budynku, dzięki nowej prostokątnej formie świątyni mężczyźni mogą przebywać wewnątrz, natomiast kobiety, jak dotychczas, muszą pozostać na zewnątrz. Uważa się, że Debre Berhan Selassie jest najpiękniejszym kościołem w Etiopii. Nie zwiedziłem wszystkich etiopskich kościołów, więc nie mogę tego ani potwierdzić, ani zaprzeczyć. Z całą pewnością jest jednak bardzo ciekawy. Z sufitu spoglądają na wiernych twarze aniołów, a wszystkie ściany pokryte są freskami o biblijnej treści. Niektóre z nich przedstawiają całe historie w formie obrazków. To trochę jak rodzaj siedemnastowiecznego komiksu, ukazującego starotestamentową opowieść o ucieczce z Egiptu czy legendę o świętym Jerzym, który w obronie dziewicy zabija smoka.
W klasztornym ogrodzie zauważam liczne kłęby rojowe pszczół. Legenda głosi, że pszczoły obroniły klasztor przed zdobyciem i zniszczeniem przez mahdystów. Rozgniewane owady wyleciały poza mury i przepędziły muzułmańskich wojowników. Pozostałości ruin wcześniejszego, okrągłego kościoła świadczą jednak o tym, że prędzej czy później musiał on zostać zdobyty i zniszczony.
Debre Berhan Selassie
Z drewnianego sufitu kościoła spoglądają twarze aniołów
Freski pokrywające całą wewnętrzną powierzchnię kościoła pochodzą z 1694 roku i należą do najcenniejszych dzieł ikonograficznych w Etiopii
Królów i cesarzy zawsze dręczyła niezaspokojona potrzeba budowy coraz to nowych rezydencji. Najczęściej obiekty te były wyrazem zwykłego próżniactwa i efektem zbytku. Cesarz Fasiledes również nakazał budowę kolejnego kompleksu pałacowo–łaźniowego, usytuowanego na wodzie, pośrodku wielkiego basenu.
Obecnie, w celu ochrony zabytkowej budowli, basen zazwyczaj jest pusty. Ponieważ zbliża się właśnie jedno z największych świąt w Etiopii, zwane Timkat, dlatego rozpoczęto napełnianie basenu „świętą wodą“ z pobliskiej rzeki. Timkat, co w języku amharskim oznacza chrzest, jest w etiopskim Kościele Ortodoksyjnym obchodzone na pamiątkę chrztu Jezusa w Jordanie. Najważniejsze i największe uroczystości odbywają się właśnie w cesarskich łaźniach, określanych również jako Timkat.
Podczas styczniowej ceremonii świątecznej procesja ubranych na biało wiernych wypełnia cały teren wokół łazienek. Kapłani wystawiają tablice Tabot, imitujące dekalog, a biskup, zanurzając krzyż, który stale nosi przy sobie, poświęca wodę wypełniającą basen. Zaraz po tym wierni rozpoczynają masowe skoki do basenu, aby przejść ponowny, rytualny obrzęd chrztu. Na razie do stycznia pozostało jeszcze trochę czasu, a my, korzystając z panującego wokół cesarskich łazienek absolutnego spokoju, zwiedzamy je bez pośpiechu, spacerując w cieniu olbrzymich figowców.
Timkat
Stare figowce porastają brzegi cesarskich łazienek
Stojący w basenie pałac Tmkat
Płaskowyże Wyżyny Abisyńskiej wznoszą się na ponad 3 000 metrów nad poziomem morza. Co ciekawe, podczas gdy w innych rejonach świata na takiej wysokości rozciąga się strefa wiecznego lodu, tutaj rolnicy z powodzeniem uprawiają swoje pola.
Podczas krótkiej przerwy otaczają nas tradycyjnie dzieci, które wydostają się spod ziemi. Są one ubrane zdecydowanie cieplej, często okryte kocami, by chronić się przed górskim chłodem. Otaczające nas góry zdają się być jedynie niewielkimi wzniesieniami co sprawia, że trudno uwierzyć, iż Wyżyna Abisyńska obejmuje najwyższy szczyt Etiopii – Ras Daszan, sięgający 4 550 metrów nad poziomem morza i będący czwartym co do wysokości szczytem na kontynencie afrykańskim.
Góry Semien
Niewielkie miasteczko Debark, położone na płaskowyżu Semien, pełni rolę najważniejszego ośrodka handlowo–rolniczego w całym regionie. Jednocześnie stanowi kluczową bazę turystyczną dla odwiedzających przygotowujących sie do wędrówki po słynnym Parku Narodowym Semien.
W parku narodowym towarzyszą nam uzbrojeni przewodnicy
W oddali dostrzegam stado dżelad brunatnych, lecz pomiędzy nami a nimi rozciąga się głęboki wąwóz. Proponuję, abyśmy cierpliwie poczekali, aż zdecydują się przejść na naszą stronę.
Cudownie pachnący tymianek
Siadamy pośród traw, nie zwracając na nie uwagi. Udajemy, że wykonujemy ich codzienne, naturalne zajęcia – skubiemy kłącza i korzonki roślin. Po pewnym czasie orientujemy się, że znajdujemy się wśród stada, które otacza nas z każdej strony, a najbliższe osobniki dzieli od nas zaledwie kilka metrów.
Góry Semien
Nigdzie na świecie kawa nie smakuje tak, jak w Etiopii. Kraj ten jest bowiem uważany za ojczyznę krzewu kawowego. Rytuał prażenia i parzenia kawy to podstawowa umiejętność, którą muszą opanować wszystkie kobiety w środkowej i północnej części kraju. Bez tej wiedzy nie mogą liczyć na zamążpójście, dlatego już od najmłodszych lat uczą się, jak prażyć świeże ziarna kawowe i parzyć ten wyśmienity napój.
Mocna jak piorun i czarna jak smoła!
Na początek na specjalnym palniku umieszczana jest metalowa miska, do której wsypuje się surowe ziarna kawy i zalewa wodą. Ziarna, po kilkakrotnym podgrzaniu i przepłukaniu, zostają odsączone i poddane prażeniu, podczas którego nabierają znanej nam, ciemnej kawowej barwy. W trakcie tego procesu unosi się intensywny dym oraz silny aromat. Najczęściej po uprażeniu kawy do palnika dodaje się grudki kadzidła, które w połączeniu z aromatem kawy tworzą wspaniałą kompozycję zapachową. Z kolei zmielone w moździerzu ziarna są przesypane do glinianego dzbanka o cienkiej szyjce, zalewane wodą, a następnie zatykane specjalnym korkiem i ponownie ustawiane na palenisku. Gdy kawa zaczyna kipieć, część naparu jest odlewana, a zawartość dzbanka uzupełniana zimną wodą. Tę procedurę powtarza się trzykrotnie, po czym gotowy, aromatyczny napój trafia do czarek.
Podczas podróży często natrafiamy na rozbite samochody i ciężarówki, porzucone głęboko w przepaściach lub na poboczach dróg. Zazwyczaj, ze względu na brak odpowiedniego sprzętu i możliwości ich wydobycia, pozostają na miejscu zdarzenia, stopniowo rozkładając się na łonie natury. Myślę o tym, gdyż właśnie czeka nas podróż do Aksum. Aby zjechać z płaskowyżu Semien do doliny Takeze, musimy pokonać około pięćdziesięciokilometrowy odcinek drogi, pełen serpentyn i wąski na szerokość jednej ciężarówki. Większość trasy przypomina dno skalistego górskiego potoku, w którym nie płynie już woda.
W tle dolina Takeze
Stwierdzono, że około połowa ludności Etiopii mieszka w odległości większej niż całodzienna wędrówka od najbliższej większej drogi. Mimo to odnosi się wrażenie, że wszyscy Etiopczycy znajdują się właśnie tam, gdzie my. Całe „wędrówki ludów“ nieustannie trwają w ruchu i nasz kierowca ma niezwykle trudne zadanie przetransportowania nas w nieustannym slalomie pomiędzy nimi a wędrującymi zwierzętami domowymi. Klakson jest rozgrzany do czerwoności i czasami wydaje się, że „dostaje chrypkę“.
Góry Semien
Im bliżej Aksum, tym bardziej otoczenie przypomina północną Afrykę. Tereny stają się coraz bardziej suche, a na drogach zamiast osiołków i mułów coraz częściej można spotkać dromadery.
Przyjmuje się, że położone na płaskowyżu Hatsebo miasto Aksum zostało założone już około 400 lat przed naszą erą. Było stolicą cesarstwa Aksum i jest jednym z najstarszych, nieprzerwanie zamieszkanych miejsc w Afryce. Dla etiopskiego Kościoła ortodoksyjnego jest to „święte miasto“, ponieważ według wierzeń w katedrze Maryam Tsion przechowywana jest Arka Przymierza.
Jedną z najsłynniejszych atrakcji w Aksum jest nekropolia z olbrzymimi kamiennymi obeliskami, zwanymi stelami, oraz znajdującymi się pod nimi grobowcami. Najwyższy i najbardziej znany granitowy obelisk ma wysokość 24 metry i waży niemal 160 ton. Został wzniesiony około IV wieku. W 1937 roku, podczas włoskiej okupacji, został wywieziony jako zdobycz wojenna i ustawiony w Rzymie. Pomimo licznych protestów ze strony Etiopii, obelisk zwrócono dopiero w 2005 roku, a po przeprowadzeniu prac restauracyjnych w 2008 roku ustawiono go na jego pierwotnym miejscu.
Obeliski w Aksum
Najwyższy spośród wszystkich obelisków leży rozbity na sześć monolitycznych części. Prawdopodobnie uległ uszkodzeniu już podczas wznoszenia. Miał ponad 33 metry wysokości i ważył ponad 500 ton. Dla porównania, najwyższy egipski obelisk Faraona Tutmozisa, który obecnie znajduje się w Rzymie, ma 32 metry wysokości.
Najwyższy obelisk rozbity na części
Od IV wieku w cesarstwie Aksum używano języka gyyz. Pomiędzy XI a XIX wiekiem stał się on językiem literackim, a obecnie jest jedynie językiem liturgicznym etiopskiego Kościoła ortodoksyjnego. Współcześnie największe podobieństwo do gyyz wykazuje język tigrinia, używany na obszarach z grubsza pokrywających się z terenem dawnego królestwa.
Kamienna tablica z pismem w języku gyyz
Ten przyrząd to narzędzie pomiarowe używane przez starożytnych rzemieślników
Stele to rodzaj nagrobka, jednak wśród inskrypcji nie ma żadnych wskazówek dotyczących tego, kto spoczywa w znajdującym się poniżej grobowcu. Z uwagi na ich rozmiary i bogate zdobienia, prawdopodobnie znajdują się tam aksumscy władcy. Zarówno stele, jak i grobowce mają formę domów, w których może mieszkać dusza zmarłego. Według dawnych wierzeń dusza wędruje ku górze, przechodząc przez „ślepe drzwi“. Aby ułatwić jej ten proces, schody w grobowcach prowadzą w kierunku tych drzwi.
Dowiadujemy się, że do transportu kamiennych kolosów z oddalonego o siedem kilometrów kamieniołomu prawdopodobnie używano drewnianych rolek, a same kolosy przeciągano przy pomocy ludzi i zwierząt. Niewyjaśnione pozostaje natomiast, w jaki sposób Aksumici ciosali i rzeźbili granitowe monolity. Również nieznany jest wcześniejszy wygląd wszystkich 10 grobowców znajdujących się pod stelami oraz funkcje, jakie spełniały poszczególne pomieszczenia. Podczas prac archeologicznych w 1901 roku wszystkie odkryte grobowce były zupełnie puste.
Zejście do grobowca „ślepych drzwi"
W grobowcu „ślepych drzwi“ znajdują się liczne komnaty wykonane z ogromnych granitowych bloków, starannie przyciętych i ułożonych bez spoin. Wejście natomiast zbudowane jest z naturalnych, nieociosanych kamieni.
Niemal vis-à-vis nekropolii znajduje się katedra Maryam Tsion. W IV wieku król Ezana przyjął chrześcijaństwo, co sprawiło, że Aksum stało się pierwszym królestwem Afryki, w którym kościół zajął centralne miejsce w strukturze władzy. Uważa się, że w tym samym okresie wzniesiono tu pierwszą świątynię, z tego powodu katedra Maryam Tsion jest uważana za najstarszą i najważniejszą budowlę etiopskiego kościoła ortodoksyjnego. Oczywiście w ciągu wieków kościół był co najmniej dwukrotnie niszczony i odbudowywany. Obok starej, istniejącej świątyni, cesarz Haile Selassie w 1950 roku nakazał wzniesienie nowej, do której również mają prawo wstępu kobiety.
W kościele odbywają się świąteczne uroczystości i podobnie jak w krajach arabskich, modły „muezzina“ rozbrzmiewają w okolicy nagłośnione przez megafony.
Przed wejściem na plac katedralny siedzi kapłan „bramkarz“, który wygląda na bardzo znudzonego. Wykonuje swoje odpowiedzialne zadanie, polegające na umożliwieniu wiernym pocałowanie olbrzymiego krzyża oraz pobraniu za tę usługę odpowiedniej jałmużny.
Kapłan „bramkarz“
Pielgrzymi
Według wierzeń etiopsko-ortodoksyjnych chrześcijan, w podziemiach Kaplicy Tablic ma spoczywać oryginalna Arka Przymierza. Legenda głosi, że pierwszy cesarz Etiopii, Menelik I, był synem królowej z Saby i króla Salomona. Jako dwudziestoletni młodzieniec odwiedzał swojego ojca w Jerozolimie. Po dłuższym pobycie na dworze króla rada starszych wniosła skargę, że Salomon zbyt faworyzuje Menelika, i nadszedł czas, aby ten wrócił do Etiopii. Król zaakceptował tę decyzję pod warunkiem, że każdy najstarszy syn członka rady starszych pojedzie z nim. Pierworodny syn najwyższego kapłana Izraela, Acarius, miał wtedy uprowadzić Arkę Przymierza i zabrać ją ze sobą. Kiedy Menelik dowiedział się o tym czynie, postanowił, że nie oddadzą Arki, lecz zabiorą ją do Etiopii.
Kaplica Tablic
W czasie nabożeństwa rytm nadają tańczącym w transie kapłanom wielkie dwustronne bębny liturgiczne zwane Kebero.
Najwyższy kapłan siedzący na tronie
Ten mały chłopiec spełnia rolę muzyka i ministranta
Kobiety i mężczyźni modlą się osobno
Na ścianach świątyni znajdują się bardzo kolorowe freski przedstawiające sceny biblijne. Jeden z kapłanów pokazuje nam także bogato ilustrowaną, ponad tysiącletnią Biblię. Jej celem jest głoszenie Ewangelii, a ponieważ dawniej mało kto potrafił czytać, biblijne historie były przekazywane w postaci obrazków, co pozwalało dotrzeć nawet do najprostszych ludzi.
Ponad tysiącletnia, bogato ilustrowana biblia w katedrze Maryam Tsion
Świąteczne uroczystości w starej Katedrze…
…i przed nią
Ze szczytu góry Libanos, znajdującej się poza granicami miasta, rozpościera się wspaniała panorama na pobliskie góry Adua oraz na widoczną na horyzoncie Erytreę. Przypuszcza się, że wśród tutejszych ruin dwa grobowce należą do króla Kaleb'a i jego syna Gebre Maskal'a. Podczas panowania cesarza Kaleb'a Aksum przeżywało największy rozkwit i pochówek w nekropolii ze stelami, naprzeciw katedry Maryji Syjońskiej, byłby jak najbardziej adekwatny. Jednak Kaleb podobno sam wybrał to odległe miejsce. Odpowiadało ono jego przekonaniom, ponieważ ostatnie lata życia spędził w odosobnieniu jako pustelnik. Wokół grobowców brakuje jakichkolwiek inskrypcji, a przynależność do Kaleb'a i Gebre Maskal'a potwierdzona jest wyłącznie na podstawie przekazów ustnych i przypuszczeń.
Grobowiec króla Kaleb'a. Jeden z sarkofagów ozdobiony jest krzyżem aksumskim
Ściany grobowca zbudowane są z perfekcyjnie wyciosanych kamiennych bloków
Ruiny Dungur, popularnie znane jako pałac królowej Makedy – pierwszej znanej królowej z Saby – są ważnym obiektem kulturowym. W tak zwanych „Proroctwach królowej Saby“ termin „Saba“ jest mylnie interpretowany jako imię monarchini, a nie jako nazwa jej państwa. Biblijna Pierwsza Księga Królewska oraz Druga Księga Kronik informują, że Makeda złożyła wizytę królowi izraelskiemu Salomonowi, słysząc o jego mądrości i bogactwie. Według tradycji etiopskiej Salomon i Makeda spłodzili Menelika I, który uważany jest za pierwszego cesarza Etiopii oraz założyciela jej starożytnej stolicy – Aksum.
Niemiecki archeolog, profesor Helmut Ziegert, i jego zespół badający tutejsze ruiny opierali się na tysiącletnich mitach i powieściach, uznając je za pałac królowej Makedy. Jednak na ich tezę brakuje solidnych dowodów. Brytyjski naukowiec i badacz aksumickiej kultury, Stuart Munro-Hay, opisał je jako „rodzaj mieszkania zamożnego Aksumity, być może szlachcica lub wysokiego rangą urzędnika, wybudowanego do własnego użytku w IV-VI wieku naszej ery.“
Ruiny domniemanego pałacu królowej Makedy (królowej z Saby)
Na ulicach Aksum odczuwa się, jakby czas płynął tu znacznie wolniej. Być może wpływ na to ma etiopski kalendarz – według niego jest dopiero 2007 rok, a nie, jak w Europie, 2014. 😉
Czuję się, jakbym cofnął się w czasie. Wraz z przechodniami wędrują wzdłuż drogi zwierzęta domowe. W powietrzu unosi się zapach suchej gleby i obornika. Przy głównej ulicy ciągnie się szereg małych sklepików, zakładów rzemieślniczych, restauracji i kawiarenek, z których wydobywa się wspaniały aromat kadzidła i tradycyjnie parzonej kawy. Obok takiego zapachu nie można przejść obojętnie. Kawa jest wyśmienita – mocna i aromatyczna.
Owca na zakupach
Po mieście spacerują obok ludzi również zwierzęta domowe
Jest wcześnie rano i słońce dopiero rozpoczyna swoją codzienną wędrówkę po firmamencie. Pobliskie doliny pokryte welonami mgły wydają się nam zupełnie normalne o tej porze dnia. Ku naszemu zdziwieniu okazuje się nieco później, że to wcale nie poranna mgła, lecz dymy z domowych ognisk, na których przygotowywane są całodzienne posiłki.
Dolina przykryta dymem
W pobliżu osady Wukro, nieco oddalone od głównych traktów komunikacyjnych, znajdują się imponujące świątynie wykute w czerwonym piaskowcu. Jedną z nich jest kościół Abreha Atsbeha, usytuowany na niewielkim wzniesieniu. Nazwa tego miejsca pochodzi od imion dwóch braci, dawnych władców aksumskich oraz gorliwych krzewicieli etiopskiego Kościoła Ortodoksyjnego, czczonych jako święci. Według tradycyjnych zapisów kościelnych, bracia mieli wykuć ten kościół już w IV wieku. Jednak badania naukowe, oparte na szczegółowych analizach, wskazują, że budowla ta powstała w okresie od XI do XIII wieku, podobnie jak inne świątynie w okolicy.
Tigrajska dziewczyna
Abraha Atsbeha
Kapłan otwiera przed nami wielkie, drewniane wrota i zaprasza do środka. Z łatwością dostrzegamy, że świątynia ma konstrukcję mieszaną. Sam kościół jest monolityczny, wykuty bezpośrednio w skale, natomiast jego przybudówka z wejściem jest murowana.
Świątynia Abraha Atsbeha wykuta w litej skale
Wnętrze świątyni ozdobione jest bardzo bogato freskami
Droga przez góry Dilb przebiega na krawędzi Wyżyny Abisyńskiej i Kotliny Danakilskiej. Po przekroczeniu przełęczy położonej na wysokości 3 500 metrów, przez wiele kilometrów poruszamy się po grzbiecie płaskowyżu. Góry Dilb mają łagodne kształty i pomimo tak dużych wysokości, na próżno szukać w nich szpiczastych szczytów.
Panorama w górach Dilb
Amharska dziewczynka. Amharowie są potomkami starożytnych Semitów
Lalibela jest świętym miejscem Etiopskiego Kościoła Ortodoksyjnego, słynącym z 11 monumentalnych kościołów wykutych w litej skale. Zostały one zbudowane na zlecenie cesarza Gebra Maskal Lalibela i często określane są mianem ósmego cudu świata. W przeciwieństwie do kościołów w regionie Tigraj, tutejsze budowle są w większości wykute pionowo w głąb skały, co sprawia, że nie są widoczne z zewnątrz. Górna część dachu pozostawiona jest w stanie surowym, dzięki czemu zlewa się z otoczeniem, a same budowle stają się trudne do zauważenia. Dopiero z bliska można dostrzec te wspaniałe dzieła lalibelskich kamieniarzy.
Budowa kościołów po obu stronach rzeki zwanej Yordannus (Jordan) miała trwać zaledwie 24 lata. Jedna z legend głosi, że przyszły cesarz Gebra Maskal Lalibela został otruty przez swojego starszego brata, który wówczas sprawował władzę. Lalibela zapadł na trzy dni w sen przypominający śmierć, podczas którego wstąpił do nieba, gdzie Bóg osobiście wydał mu polecenie wybudowania kościołów i wysłał aniołów, aby pomagali w budowie. W ciągu dnia budową zajmowali się ludzie, a w nocy aniołowie, którzy wykonywali podwójną pracę.
Według innej legendy do prac przy budowie mieli być zatrudnieni Hindusi, Arabowie, Egipcjanie oraz budowniczowie z Jerozolimy. Jednak, aby rzeczywiście zbudować wszystkie kościoły w ciągu 24 lat, musiałoby pracować ponad 40 000 robotników, co wydaje się mało prawdopodobne.
Lalibela jest centrum religijnym przyciągającym rocznie do 50 000 pielgrzymów, a ponieważ zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, spotykamy wielu odzianych na biało pątników.
Uważany za największy monolityczny kościół na świecie, Biete Medhane Alem (Zbawiciela Świata) został wykuty z pojedynczego bloku skalnego. Jego fasada oraz zewnętrzne mury oddzielone są od macierzystej skały wolną przestrzenią. Niestety, czynniki atmosferyczne powodują nieodwracalne zniszczenia tych niezwykłych budowli, co skłoniło do podjęcia działań mających na celu ich ochronę.
Jednak stalowe maszty i żółty dach, które powstały przy wsparciu UNESCO, wpływają negatywnie na estetykę obiektu. W przypadku takiego przedsięwzięcia, jak zabezpieczenie i konserwacja tego cennego dziedzictwa, nazywanego czasami „ósmym cudem świata“, trudno jest zachować pełną harmonię wizualną. Z tego powodu UNESCO zleciło wykonanie fotografii obiektu jeszcze przed instalacją konstrukcji dachu, aby zachować jak najpełniejszy obraz jego pierwotnego wyglądu.
Kościół Biete Medhane Alem uważany jest za największy monolityczny kościół na świecie
Kapłani
Niskie przejście wykute w skale prowadzi do mniejszego kościoła Biete Mariam (Marii), wyciosanego na planie kwadratu. Jest on prawdopodobnie najstarszą spośród wszystkich jedenastu świątyń. Moją uwagę przyciągają małe baseny wypełnione deszczówką, w których pływa rzęsa wodna. To właśnie dzięki nim Biete Mariam jest jednym z najbardziej ulubionych kościołów w Etiopii. Szczególnie podczas święta Timkat odbywa się tu uroczysta ceremonia chrztu. Jeden z basenów, znany jako „źródło płodności“, przyciąga bezdzietne kobiety pragnące potomstwa. Podczas ceremonii religijnych siadają w nim, wierząc w cudowną brzemienność.
Na dziedzińcu odbywa się świąteczna ceremonia
Pielgrzym
Nisza zamieszkiwana niegdyś przez pustelnika
W przeciwieństwie do kościoła Zbawiciela Świata, kościół Marii nie jest otoczony szeregiem kolumn, co sprawia, że wygląda jak prosty blok, skromnie ozdobiony jedynie prostymi ornamentami. Niespodzianka czeka jednak we wnętrzu świątyni. Dwa rzędy kolumn dzielą budowlę na trzy nawy, a ich zwieńczenia połączone są bogato zdobionymi łukami. Część tych zdobień jest malowana, inne zostały wykute w skale. Oprócz motywów religijnych można tu również odnaleźć Gwiazdy Dawida oraz ornamenty orientalne. Przed ołtarzem siedzi kapłan, który nie zwracając uwagi na panujący wokół tumult, spokojnie czyta ze swojej wielkiej „Biblii“.
Biete Mariam ma pięknie udekorowane wnętrze
Święto Genna, czyli etiopskie Boże Narodzenie, jest dla etiopsko-ortodoksyjnych chrześcijan wspaniałą okazją do pielgrzymki. Niektórzy wyruszają w drogę wiele tygodni wcześniej, zanim dotrą do Lalibeli. Genna to nie tylko święto zadumy, lecz także czas dziękczynienia, pokuty oraz uczestnictwa w licznych procesjach i nabożeństwach. W Lalibeli Genna obchodzona jest szczególnie uroczyście, ponieważ tego samego dnia przypadają urodziny zarówno Chrystusa, jak i cesarza Lalibeli. Tego samego cesarza, ktory po tym jak został otruty, nie umarł, lecz wstąpił na trzy dni do nieba, a po „zmartwychwstaniu“ wybudował z pomocą aniołów 11 wykutych w skale świątyń w zaledwie 24 lata. 😉
Pielgrzymka z twarzą naznaczoną popiołem
Wejście do grobu Adama
Kościół Emanuela (Biete Emanuel) uważany jest za najprecyzyjniej wykonany i przypuszcza się, że była to świątynia rodziny cesarskiej. Podobnie jak kościół Marii, jego wnętrze jest podzielone na trzy nawy za pomocą filarów. Charakterystyczne dla tej świątyni są gzymsy, które zdobią zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne ściany obiektu.
Biete Gabriel-Raphael
Kościoły połączone są ze sobą rowami i wykutymi w skałach tunelami
Biete Abba Libanos ma konstrukcję mieszaną i uzupełniony jest skalnymi blokami
Zbudowany na planie krzyża greckiego Biete Giyorgis (św. Jerzego) znajduje się nieco oddalony od innych świątyń i został wykonany nieco później. Jest najbardziej znany spośród etiopskich kościołów skalnych. Biete Giyorgis to również budowla monolityczna, wykuta razem murami zewnętrznym i w pełni oddzielona od macierzystej skały. Legenda głosi, że św. Jerzy osobiście upominał się o ten kościół. Odwiedzał cesarza we śnie przez sześć nocy, aż zmusił go do podjęcia decyzji o budowie.
W międzyczasie Biete Giyorgis stał się szczególnym symbolem nie tylko Lalibeli, ale całej Etiopii.
Biete Giyorgis widziany z góry
Biete Giyorgis jest najpóźniejszym spośród jedenastu kościołów w Lalibeli
Aby w pełni zaznać uroków najważniejszych atrakcji północnej Etiopii, pozostała nam już tylko degustacja tradycyjnego wina miodowego, zwanego Tedż, oraz obejrzenie na żywo tańca Eskista. W tym celu odwiedzamy specjalny bar, zwany Tedż Biet, gdzie mamy okazję uzupełnić te braki.
Tedż to słodko–kwaśny trunek warzony z miodu i ziół, tradycyjnie podawany w pękatej karafce zwanej byryllie. Zawiera stosunkowo dużo alkoholu, ktorego obecność jest maskowana przez miodowy, ale przede wszystkim kwaśny smak. Artystyczną oprawę w barze zapewnia tancerka wykonująca Eskista, tradycyjny taniec grupy etnicznej Amhara, w którym główny nacisk kładzie się na energiczne, charakterystyczne poruszanie ramionami. » Eskita na YouTube. Eskista jest zazwyczaj tańczony do rytmu tradycyjnej etiopskiej muzyki, często wykonywanej przez jednego muzyka, zwanego Azmari, grającego na jednostrunowym instrumencie Masinko.
Azmari, grający na Masinko
Podróż po północnej Etiopii jest niezwykłą lekcją historii. Fascynujące obeliski, świątynie i grobowce, misternie wyciosane z kamienia, niczym nie ustępują egipskim zabytkom. Wykute w skałach kościoły oraz tysiącletnie księgi, z których do dziś modlą się kapłani, ukazują bogactwo kultury i duchowości regionu. Była to również fantastyczna lekcja biologii i geografii – bliskie spotkania z dżeladami brunatnymi w górach Semien oraz podróż po krawędzi Wyżyny Abisyńskiej w górach Dilb.
Teraz przed nami drugi etap wyprawy – Etiopia południowa, czyli Czarna Afryka. Wsiadamy na pokład śmigłowego samolotu o dźwięcznej nazwie „Bombardier“ i wracamy do Addis Abeby.
Klocek
Przeczytaj ciąg dalszy podroży » Etiopia (południe)