Klocek Podróżnik

Pamiętniki Klocka Podróżnika

Wenezuela

Grudzień 2013 – Styczeń 2014

Wenezuela, mimo swoich ogromnych bogactw mineralnych i największych na świecie zasobów ropy naftowej, stoi na krawędzi gospodarczego kryzysu. Kraj ten zmaga się z polityczną niestabilnością oraz alarmująco wysokim poziomem przestępczości. Choć zachwyca dziewiczą przyrodą i malowniczymi krajobrazami, nigdy nie zdobyła statusu popularnego celu turystycznego. Wciąż istnieją regiony, które pozostają nieodkryte i stanowią białe plamy na mapie. To właśnie ten pierwotny charakter oraz pragnienie przygód pobudzają naszą wyobraźnię. Mimo zagrożeń, wyruszamy z optymizmem w podróż po tym fascynującym zakątku naszego globu.

Benzyna, oleje napędowe i loty w Wenezueli są niezwykle tanie – tak przynajmniej twierdzą obcokrajowcy, którzy płacą w stabilnych walutach. Jednak przeciętny Wenezuelczyk, zarabiający niewiele i otrzymujący pensję w bezwartościowych boliwarach, ma zupełnie inne zdanie. Mimo to, ze względu na ogromne odległości oraz ograniczoną infrastrukturę drogową, loty krajowe są popularnym środkiem transportu.
Nasze kolejne połączenie lotnicze odbywa się z terminalu krajowego, który zazwyczaj jest zatłoczony, a załatwienie jakiejkolwiek formalności trwa „całą wieczność“.

wenezuela

Lotnisko krajowe w Caracas

W Wenezueli, podobnie jak w innych krajach, istnieje plan lotów oraz tablica połączeń. Niemniej jednak w praktyce samoloty najczęściej odlatują, gdy są gotowe, a nie zgodnie z ustalonym rozkładem. Z tego „błahego” powodu, akceptowanego bez większych emocji przez przeciętnego Wenezuelczyka, nasz lot opóźnia się o półtorej godziny.
Po wejściu do samolotu dostrzegam szeroko otwarte drzwi do kokpitu. Wydaje się, że zarówno plan lotu, jak i środki bezpieczeństwa nie są traktowane bardzo poważnie. Postanawiam wykorzystać tę sytuację i odwiedzić kapitana.

wenezuela

Puerto Concha położone jest nad rzeką Caño Concha, która wije się w stronę Jeziora Maracaibo. Nasze schronisko jest dostępne wyłącznie drogą wodną, ponieważ znajduje się bezpośrednio na jeziorze, około 300 metrów od brzegu. W tym miejscu wzniesiono kilka baraków, zwanych palafitos, które stoją na betonowych platformach osadzonych na drewnianych palach wbitych w dno jeziora. W samym centrum platformy znajduje się toaleta oraz niewielka kuchnia. Zewnętrzne ściany wykonane są ze stalowej siatki, a całość pokryta blachą falistą. Takie rozwiązanie zapewnia stały dopływ świeżego powietrza, a jednocześnie skutecznie chroni przed nieproszonymi gośćmi. W baraku znajdują się także stoły i krzesła, a w pozostałej przestrzeni zawiesza się hamaki do spania.

wenezuela

Sklepik w Puerto Concha

wenezuela

Domino jest bardzo popularną grą towarzyską w Ameryce Łacińskiej

wenezuela

Palafito na Jeziorze Maracaibo

Podczas naszej podróży towarzyszą nam dwaj miejscowi opiekunowie. Jeden z nich to Harry, który dba o organizację wyprawy, czuwając nad naszym bezpieczeństwem oraz sprawną logistyką związaną z transportem i zaopatrzeniem w żywność. Drugim jest Felix, którego zadaniem jest zapewnienie płynnego i przyjemnego przebiegu całej wyprawy.
Gdy zapada noc, w świetle silnego reflektora wypatrujemy pomarańczowo świecących kuleczek unoszących się na wodzie – to oczy kajmanów, które w ciemności intensywnie odbijają światło. Nagle, Harry, siedzący na przodzie łodzi, nagłym ruchem ramienia wyciąga z wody malutkiego kajmanka. Maluch wygląda uroczo, więc witam go serdecznie. Szybko jednak dostrzegam, że spotkanie z nami nie sprawia mu radości – wydaje z siebie przeraźliwe, płaczliwe dźwięki, jakby wołał o pomoc. Po przedstawieniu się i podaniu mu łapki, proszę Harry’ego, żeby go wypuścił. Harry, będący poczciwym człowiekiem, bez wahania wkłada go z powrotem do wody, a kajmanek w mgnieniu oka znika pod powierzchnią.

wenezuela

Kajmanek

notice

Rejon Maracaibo charakteryzuje się klimatem subtropikalnym, w którym temperatura może sięgać 30 stopni Celsjusza, a wilgotność powietrza jest niezwykle wysoka. Po zmroku zazwyczaj zaczynają się „upiorne spektakle“ znane jako Burze Catatumbo. Te burze różnią się od typowych zjawisk burzowych, gdyż wydają się niepokojąco spokojne. Ze względu na dużą odległość grzmoty są niesłyszalne, a błyskawice przybierają niezwykły żółto–pomarańczowy kolor. Burze Catatumbo to prawdziwie magiczne i fascynujące widowisko. Nigdzie indziej na świecie nie można zaobserwować tak intensywnego występowania błyskawic jak nad największym jeziorem Wenezueli. Błyska aż do 280 razy w ciągu godziny przez 160 dni w roku, a spektakl potrafi trwać do 10 godzin każdorazowo. Zarejestrowano tutaj do 250 błysków na kilometr kwadratowy, co stanowi absolutny rekord świata, wpisany nawet do Księgi Rekordów Guinnessa. To zjawisko uznawane jest za największe naturalne źródło ozonu w troposferze.

wenezuela

W południowej części jeziora znajduje się ujście rzeki Catatumbo, która ma swoje źródło w Kolumbii. Wśród gęstych namorzyn powstała delta, charakteryzująca się rozbudowanym systemem kanałów i rozlewisk. Niezaprzeczalną atrakcją delty jest wioska Congo Mirador, zbudowana na palach. Cała osada składa się z palafitos – domów usytuowanych na drewnianych platformach, które opierają się na palach wbitych w dno jeziora.

wenezuela

Congo Mirador

wenezuela

wenezuela

wenezuela

Dzieci bawiące się „na ulicy“ 😉

Podczas rejsu niespodziewanie zaskakuje nas sztorm – wysokie fale, deszcz i silny wiatr. Jednak wkrótce deszcz ustaje, burzowe chmury rozpraszają się, a dzień staje się bardzo przyjemny i słoneczny. Drogę powrotną pokonujemy początkowo rzeką Rio Bravo oraz kanałami tworzącymi deltę Catatumbo.

wenezuela

Rio Bravo

Założone w 1558 roku Mérida jest jednym z ważniejszych miast dawnego, kolonialnego Wicekrólestwa Nowej Granady. Naturalnie najważniejszym punktem w mieście jest Plac Simón'a Bolívar'a z ustawionym centralnie pomnikiem.

wenezuela

Pomnik Simón'a Bolívar'a

wenezuela

Plac Simón'a Bolívar'a

wenezuela

Neobarokowa katedra w Mérida

W Wenezueli panuje ustrój socjalistyczny, który, choć różni się od sowieckiego modelu stosowanego niegdyś w Polsce, również korzysta z dobrze znanych technik manipulacji społecznej. W rezultacie kreowany i nadużywany jest kult bohatera narodowego, podobnie jak miało to miejsce w przypadku Lenin'a, Stalin'a czy Mao Zedong'a.
Nie ma wątpliwości, że Simón Bolívar jest nie tylko wielkim bohaterem Wenezueli, ale także Kolumbii i Ekwadoru. Jako lider walki o wyzwolenie Ameryki Południowej spod hiszpańskiej kolonizacji, Bolívar stał się symbolem niezależności.
Te historyczne fakty są jednak często wykorzystywane w sposób przerysowany, co doskonale ilustruje pełna nazwa państwa – Boliwariańska Republika Wenezueli. Najwyższy szczyt kraju nosi nazwę Pico Bolívar, a jednostka monetarna to boliwar soberano. Ponadto w każdej większej miejscowości można znaleźć ulice, place oraz pomniki poświęcone Simón'owi Bolivar'owi. W stolicy, Caracas, powstał ogromny Plac Defilad, a na ruinach dawnego kościoła wzniesiono Panteon Narodowy, gdzie spoczywają bohaterowie narodowi. Cała nawa główna tego miejsca dedykowana jest właśnie Bolívar'owi, podkreślając jego centralne znaczenie w historii Wenezueli.
Warto również zaznaczyć, że Simón Bolívar pochodził z zamożnej arystokracji i walczył o niepodległość od Hiszpanii głównie z myślą o własnych korzyściach materialnych, a nie dla poprawy bytu zwykłych obywateli.

Trans Andina to odgałęzienie legendarnej Drogi Panamerykańskiej, która rozciąga się od Alaski aż po Ziemię Ognistą. Podczas podróży przez góry Sierra Nevada de Mérida zatrzymujemy się w niewielkiej miejscowości La Musui. W jej pobliżu znajdują się naturalne źródła termalne, malowniczo usytuowane na górskich stokach. Przy tych źródłach zbudowano niewielki basen wypełniony źródlaną wodą o temperaturze 42 stopni Celsjusza. Choć powietrze ma dziś zaledwie około 15 stopni, zauważam kilku śmiałków korzystających z dobrodziejstw gorącej kąpieli.

wenezuela

Sierra Nevada de Mérida

wenezuela

Gorące źródła Aguas Termales La Musui

Część wenezuelskiej Trans Andiny przebiega przez szczyt jednej z najwyższych gór w kraju, Pico El Águila. Osiągamy przy tym wysokość 4 118 metrów nad poziomem morza. Na wysokości ponad 4 000 metrów powietrze jest już rzadsze i zawiera mniej tlenu. Oddychanie i poruszanie się przychodzi nieco trudniej.

wenezuela

wenezuela

Zbocza góry Pico El Águila

Mała osada Gavidia położona jest w górskiej kotlinie, pokrytej gdzieniegdzie niewielkimi połaciami śniegu. Przez znaczną część dnia wioska tonie w cieniu okalających ją wzgórz, a powietrze jest tu niezwykle świeże, natomiast po zmroku staje się wręcz mroźne. Nasz nocleg zarezerwowaliśmy w przytulnym pensjonacie, prowadzonym przez lokalną rodzinę.
W dużym, dobrze nagrzanym pomieszczeniu kuchenno–jadalnym, w którym stoi świątecznie przystrojona choinka i telewizor, czekamy na kolację. Felix i Harry pilnie śledzą jakiś program sportowy, podczas gdy my rozkoszujemy się wspaniałymi zapachami przygotowywanych potraw. Typowa regionalna kolacja składa się między innymi z Pisca Andina, czyli mocnego rosołu z kury, serwowanego z przepysznymi ziemniakami.

wenezuela

Noc jest przenikliwie zimna. W pomieszczeniu temperatura oscyluje wokół 15 stopni Celsjusza, a woda do mycia z pewnością jest jeszcze chłodniejsza. Na szczęście dysponujemy małym piecykiem elektrycznym, który umożliwia nam nieco ogrzać pomieszczenie, zanim „zakopiemy“ się w równie zimnej pościeli.
Podobnie jak kolacja, regionalne śniadanie również zachwyca smakiem. Składa się między innymi z Arepa Andina – specjału w formie naleśnika, nadziewanego szynką, jajkiem i kwaśną śmietaną.

Park Narodowy Sierra Nevada słynie z niezwykle malowniczych krajobrazów. Wśród licznych jezior polodowcowych w tym regionie wyróżnia się Mucubaji, największe z nich, usytuowane w górskiej dolinie na wysokości około 2 650 metrów nad poziomem morza. To właśnie stąd rozpoczynamy naszą wędrówkę, która prowadzi przez urzekające górskie scenerie.

wenezuela

Laguna de Mucubají

wenezuela

wenezuela

Laguna Victoria

Przed nami długa podróż do schroniska Canafistola, skrytego głęboko w bezkresach sawanny Llanos, która rozciąga się na ogromnym, nizinnym obszarze dorzecza Orinoko. W niższych partiach tej malowniczej krainy dominują gęste, wysokie trawy oraz zioła, a także pojedyncze palmy lub ich niewielkie zagajniki. W porze deszczowej te tereny wypełniają się wodami, przekształcając się w rozlewiska i bagna, znane jako sawanna wilgotna lub zalewowa. W wyżej położonych regionach spotykamy niskie trawy, palmy oraz niewielkie drzewka, które tworzą unikalny krajobraz tej niezwykłej krainy.
W miejscowości Bruzual przekraczamy rzekę Rio Apure przejeżdżając przez wyjątkowy most wiszący. Most Puente José Cornelio Muñoz zbudowany jest kompletnie ze stali. Nie tylko sama konstrukcja, ale rownież jezdnia i chodniki wykonane są ze stalowej siatki.

wenezuela

Rio Apure

wenezuela

Most wiszący Puente José Cornelio Muñoz

wenezuela

Jezdnia i chodniki zrobione są również ze stali

Zrobiło się już późno. Znajdujemy się daleko od cywilizacji, a niskie zabudowania schroniska, oświetlone jedynie kilkoma lampami elektrycznymi, nie są w stanie zakłócić widoku przepięknego, gwiaździstego nieba. Witają nas miriady robaczków świętojańskich, które usiłują dorównać blaskowi rozgwieżdżonego firmamentu.
Mieszkańcy Llanos, znani ze swojej gościnności oraz mistrzowskich umiejętności jeździeckich, nazywani są Llaneros. Często porównywani są do północnoamerykańskich kowbojów, argentyńskich gaucho oraz chilijskich huaso. Ramon i Licandro, rodowici Llaneros, podczas naszego pobytu w Canafistola przyjmują rolę naszych opiekunów i przewodników.

wenezuela

Nasi gospodarze Ramon i Licandro

wenezuela

Licandro i jego wnuczki, Valentina i Alexandra

wenezuela

Wczesnym rankiem korzystam z pierwszych promieni słońca i uzupełniam energię przed całodniową wyprawą

Aby w pełni poczuć autentyczny klimat Llanos, warto porzucić samochód terenowy na rzecz podróży w stylu prawdziwych Llaneros – w końskim siodle. To doskonała opcja, ponieważ jazda konna to dla mnie niezwykła przyjemność.

wenezuela

Do typowych, dzikich mieszkańców Llanos należą Kapibary, które w licznych stadach przemierzają bagniste rozlewiska sawanny. Te roślinożerne ssaki to największe współczesne gryzonie na świecie.

wenezuela

Kapibary

Region zamieszkuje około 350 gatunków ptaków. Nieco rzadziej spotykane są Tapiry, Mrówkojady, Kajmany okularowe oraz Krokodyle orinokańskie, a wyjątkowo rzadko Jaguary i Oceloty.

wenezuela

Długość dorosłych osobników Kajmana okularowego osiąga od 1,5–2,5 metra

wenezuela

Czaszka Kajmana

Ramon i Licandro zabierają nas na poszukiwania jeszcze jednego, bardzo wyjątkowego mieszkańca bagien. Jest nim jeden z największych węży świata. Nasze poszukiwania uwieńczone są sukcesem i mam okazję osobiście zapoznać się z bardzo długą, bo liczącą ponad trzy metry panią wąż, noszącą imię „Ania–Konda“ (Anakonda).

wenezuela

Ramon dostrzega Anakondę i wyciąga ją na suche miejsce

Anakonda zielona osiąga długość do 8,5 metra, jednak przeciętnie mierzy około pięć metrów. Może ważyć nawet do 300 kilogramów przy średnicy wynoszącej około 30 centymetrów. Potrafi doskonale pływać oraz zanurzać się na około 20 minut.

wenezuela

wenezuela

wenezuela

Ramon, Felix i Licandro prezentują panią „Anię–Kondę“

Pani „Ania“ nie jest w najlepszym humorze na przyjmowanie gości. Wyraźnie daje nam do zrozumienia, że wolałaby, abyśmy odeszli i zostawili ją w spokoju. Właściwie trudno się jej dziwić, bo kto z nas zareagowałby inaczej, gdyby ktoś obcy nagle wyrwał nas z najpiękniejszego snu?

wenezuela

Jak na prawdziwego „Dżentelmisia“ przystało, proszę panią „Anię–Kondę“ o wybaczenie za zakłócenie snu i żegnam się grzecznie, mając nadzieję, że wkrótce zapomni ten niemiły incydent.

Ramon wręcza nam solidne linki z haczykami oraz kubełki wypełnione surowym mięsem, zachęcając do spróbowania szczęścia w łowieniu piranii. Po kilku nieudanych próbach zaczynam dostrzegać, że bardziej przypomina to dokarmianie niż rzeczywiste łowienie tych ryb. Te małe drapieżniki są niezwykle sprytne i żarłoczne. Kiedy tylko poczuję drganie linki, natychmiast podciągam ją szybkim ruchem, próbując wyciągnąć rybę z wody. Niestety, zazwyczaj kończę na pustym haczyku. Ramon ma oczywiście znacznie większą wprawę, więc bez trudu łowi kilka okazów, które później z apetytem zjadamy na kolację.

wenezuela

Pirania Natterera, czasami opisywana pod nazwą pirania czerwona

wenezuela

Typowy krajobraz Llanos

Popołudniem, gdy towarzystwo zasiada w cieniu większego drzewa i delektuje się zimnymi napojami, staję przy pianinie i śpiewam ballady o życiu „obieżyświatowca“. Moimi słuchaczami są nie tylko towarzysze podróży, ale także liczne, znacznie przekraczające moje własne wymiary ropuchy oraz ogromne ślimaki.

wenezuela

wenezuela

Ten kumpel należy do grona moich słuchaczy. Prosi właśnie o autograf, jednak przed obiektywem aparatu czuje się nieśmiało

W socjalistycznym systemie Wenezueli zarówno handel państwowy, jak i prywatny są dozwolone. Po wcześniejszych zakupach w dużych prywatnych sklepach, tym razem zatrzymujemy się w olbrzymim hipermarkecie państwowym. Podczas gdy Harry zajmuje się telefonowaniem i organizowaniem żywności na dalszą podróż, my postanawiamy wykorzystać ten czas na małą przekąskę, kawę oraz drobne zakupy. W barze szybkiej obsługi zamawiamy sprawnie przekąski i kawę. Gdy jednak wchodzimy do hali hipermarketu, napotykamy trudności typowe dla socjalistycznego systemu. Po wrzuceniu do koszyka kilku ciasteczek, batonów i butelek wody mineralnej kierujemy się do kasy, ale z 16 dostępnych kas czynne są jedynie trzy. Dowiadujemy się, że pracownicy mają przerwę, a zgodnie z zasadami socjalizmu wszyscy muszą odpoczywać razem! Klienci i ich zakupy muszą poczekać.
W trzech czynnych kasach tworzą się długie kolejki. Gdyby kasy działały w znanym nam tempie, problemu by nie było. Niestety, sytuacja wygląda inaczej. Klienci muszą najpierw wylegitymować się i podać swój identyfikacyjny numer podatkowy, zanim mogą dokonać płatności. Choć wielu z nich korzysta z kart płatniczych, co eliminuje konieczność okazania dowodu tożsamości, wprowadzanie PIN–u również wydłuża czas obsługi.
Po długim oczekiwaniu w końcu nadchodzi nasza kolej. Okazuje się, że bez okazania paszportu zakupy byłyby niemożliwe, ale na szczęście mamy go przy sobie. Kasjerka starannie spisuje nasze dane osobowe, a dopiero po dwukrotnym sprawdzeniu umożliwia nam dokonanie płatności za towar. Szybko pakujemy zakupy do plecaka i staramy się jak najszybciej opuścić tę szaloną placówkę. Niestety, na tym nie koniec. Wszyscy klienci, po odejściu od kasy, są ponownie „prześwietlani”. Specjalny personel porównuje zawartość toreb z wykazem na paragonie. Wyciągamy zakupione produkty i pokazujemy bon – wszystko się zgadza.
Wreszcie zbliżamy się do wyjścia… Ale chwila! Przed nami kolejna długa kolejka! Choć przy drzwiach stoi nowoczesna elektroniczna bramka alarmowa, nie jest ona w stanie zastąpić dokładnej kontroli przeprowadzanej przez pracowników sklepu. Zaraz za bramką dwóch pracowników sprawdza zawartość toreb, siatek i plecaków klientów, porównując znajdujące się w nich produkty z pozycjami na fakturze. Mija już godzina od momentu, gdy weszliśmy do hipermarketu…

Cumaná, założona na karaibskim wybrzeżu w 1515 roku, jest jednym z najstarszych miast Ameryki Południowej – pierwszym na kontynencie, jeśli nie liczyć osad na wyspach Morza Karaibskiego. Wskutek niszczycielskich trzęsień ziemi pierwotna zabudowa miasta uległa zniszczeniu, dlatego większość zachowanych zabytków pochodzi z XVII i XVIII wieku.

wenezuela

wenezuela

Typowa karaibska zabudowa

wenezuela

Park Narodowy Mochima, utworzony w celu ochrony lokalnych lasów górskich oraz malowniczych krajobrazów morskich, znajduje się w czołówce najbardziej zagrożonych parków narodowych w Wenezueli. Niestety, administracja parku boryka się z poważnymi problemami w zarządzaniu tym obszarem, ponieważ granice parku obejmują wiele ludzkich osiedli, co utrudnia skuteczną ochronę. Dodatkowo realizowane są dwa duże projekty budowlane, które na stałe zmieniają charakter parku. Budowa drogi krajowej, przebiegającej przez jego teren, wymagała wykarczowania ponad siedemdziesięciometrowego pasa, co wiązało się z masowym wycinaniem chronionych drzew. Wzdłuż tej drogi ciągnie się również gazociąg, co dodatkowo przyczynia się do degradacji tego cennego ekosystemu.

Suniemy gładko po turkusowej tafli Morza Karaibskiego, a obok naszej motorówki radośnie figlują delfiny, co jakiś czas ciekawie spoglądając na nas z wody. Naszym celem jest Playa Blanca, jedna z najsłynniejszych plaż w Mochima.
Niestety całkowicie zapomnieliśmy, że obecnie trwa okres świąteczny, co w Wenezueli oznacza czas wakacji szkolnych oraz intensywny sezon urlopowy. Kiedy w końcu dopływamy do Playa Blanca, jesteśmy mocno zszokowani. Plaża jest nie tylko przepełniona turystami, ale także w pełni zagospodarowana. Jej wygląd, nawet w minimalnym stopniu, nie spełnia naszych oczekiwań.

wenezuela

Zatłoczona Playa Blanca

wenezuela

Bez wahania postanawiamy poszukać innej, bardziej ustronnej zatoki i wkrótce cumujemy przy Playa Cautaro. To miejsce nie jest oblegane przez stoiska handlowe ani gęsto ustawione parasole. Znajduje się tu jedynie kilka zadaszonych pawilonów, w których można schować się przed intensywnym słońcem, a co najważniejsze, wypoczywa tu zaledwie kilka osób. Taki sposób spędzania czasu na plaży najbardziej mi odpowiada. Czuję się na tyle swobodnie, że już po chwili zrzucam ubranka i spaceruję zupełnie golutki.

wenezuela

wenezuela

Region Peninsula de Paria i Playa de Pui Puy to idealne miejsca dla miłośników natury, przyrody i spokojnego wypoczynku na plaży. Oferują unikalne widoki, bogate ekosystemy i możliwość poznania mniej znanych, autentycznych obszarów Wenezueli.

wenezuela

Lokalna rodzina

Dziś jest Wigilia Świąt Bożego Narodzenia. Po zakwaterowaniu w jednej z kilku „Robinsonowych Chatek“ usytuowanych tuż przy plaży, mamy jeszcze trochę czasu do świątecznej kolacji. Wykorzystujemy go na kąpiel w ciepłej wodzie oraz długi spacer brzegiem morza.

wenezuela

Plaża Pui Puy

notice

W Wenezueli tradycyjną potrawą wigilijną jest hallaca. To rodzaj knedla, który przygotowuje się z ciasta kukurydzianego. Hallaca jest wypełniona farszem, który może zawierać różne rodzaje mięsa, takie jak wołowina, wieprzowina czy kurczak. Dodatkowo można w niej znaleźć warzywa, oliwki, rodzynki, migdały, kapary oraz inne składniki, które różnią się w zależności od regionu. Aby zachować formę podczas gotowania, potrawa jest zawijana w liście bananowca, co nadaje jej charakterystyczny wygląd i smak. Historia hallaki sięga czasów kolonialnych. Istnieje teoria, że niewolnicy wykorzystywali resztki jedzenia, które pozostawały po posiłkach ich panów, i zawijali je w liście bananowca.
Na deser serwuje się Dulce de lechosa – popularny w całym kraju słodki specjał z papai, często gotowanej w syropie. Jest popularny, zwłaszcza w okresie świątecznym.
W przeciwieństwie do bardzo uroczystych i wystawnych obchodów w Polsce, wenezuelska Wigilia ma charakter skromny i niewyszukany.

wenezuela

Playa Medina przy chylącym się ku zachodowi słońcu

notice

Wenezuelska czekolada cieszy się opinią najlepszej na świecie, zarówno wśród ekspertów, jak i smakoszy. W moim pluszowym życiu, miałem przyjemność skosztować wielu kilogramów tego wyjątkowego przysmaku i mogę tylko potwierdzić tę tezę.
Tutejsza czekolada jest bezkonkurencyjna. Jej niezwykły smak wynika nie tylko z doskonałej jakości kakao, ale przede wszystkim z tradycyjnego procesu produkcji. W manufakturze, którą odwiedzamy, czekoladę wytwarza się z użyciem metody konszowania, polegającej na długotrwałym mieszaniu i wygładzaniu. Jest to kluczowy etap w produkcji czekolady, który pozwala usunąć niepożądane smaki oraz poprawić teksturę i aromat. Ten czasochłonny proces trwa od dwóch do trzech dni. W przeciwieństwie do wielu krajów, gdzie do produkcji czekolady dodaje się emulgatory, co przyspiesza proces i obniża cenę, niektórzy wenezuelscy producenci stawiają na jakość. To podejście w rezultacie przekłada się na wyśmienity smak ich wyrobów.

Niewielkie, delikatne drzewka kakaowca prezentują się zjawiskowo, gdyż ich ogromne owoce wyrastają bezpośrednio z pnia. Owalne jagody pokryte są grubą, twardą łupiną, a w ich wnętrzu kryje się od 20 do 60 ziaren kakaowych, otoczonych aromatycznym, białym śluzem, osadzonym w pachnącym, czerwonawym miąższu o lekko słodkim smaku. Z tych cennych nasion powstaje nie tylko proszek kakaowy, ale również masło kakaowe.

wenezuela

Kakaowiec właściwy

Na początku ziarna kakaowca przechodzą proces fermentacji, który nadaje im niepowtarzalny aromat. Po starannym wysuszeniu i dokładnym oczyszczeniu, następuje etap prażenia, który wzbogaca ich smak. Kolejnym krokiem jest miażdżenie ziaren oraz usunięcie zarodków, podczas gdy skorupki są oddzielane, przygotowując ziarna do dalszej obróbki.

wenezuela

Ziarna kakaowe gotowe do procesu fermentacji

wenezuela

Sfermentowane ziarna kakaowe

Pokruszoną śrutę kakaową poddaje się mieleniu w wysokiej temperaturze. W rezultacie powstaje masa, która jest następnie starannie mieszana i rozgniatana, aż uzyska miałką, tłustą konsystencję o aksamitnej gładkości.
Ta substancja przechodzi proces konszowania, co sprawia, że staje się bardziej plastyczna, a pozostałości kwasowości znikają. Na końcu tego etapu dodaje się masło kakaowe, wzbogacając całość o dodatkowy smak i gładkość.

wenezuela

Zmielona masa kakaowa

wenezuela

Konszowanie

Następnie czekoladę schładza się powoli, aby zapewnić jednolite skrystalizowanie tłuszczu kakaowego. Gdy masa osiągnie odpowiednią temperaturę, ale wciąż pozostaje płynna, wlewa się ją do form. W tunelu chłodniczym czekolada stygnie i krzepnie. Ostatnim etapem produkcji jest wybicie tabliczek z form oraz ich pakowanie. Naturalnie, czekolada nie zawsze przybiera formę tabliczek – może mieć różnorodne kształty, dostosowane do okazji i preferencji.

wenezuela

Czekoladowe serduszka

wenezuela

Pakowanie tabliczek czekolady

Ostatecznie testuję różne kompozycje czekolady. Muszę przyznać, że każda z nich przypadła mi do gustu, z wyjątkiem białej. Prawdziwa czekolada nie może być biała, ponieważ nie zawiera pełnej masy kakaowej. To jedynie mieszanka masła kakaowego, mleka i cukru, przy czym cukru jest w niej wyjątkowo dużo.
Po dokonaniu wyboru kilku najsmaczniejszych gatunków, waga naszego bagażu wzrasta o pełne dwa kilogramy. 🙂

wenezuela

Czekoladowe kompozycje

Osada San José de Buja leży na obrzeżach Delty Orinoko. Ten region jest zamieszkany od co najmniej 9 000 lat przez rdzennych mieszkańców, Indian Warao. Choć San José de Buja nie wyróżnia się żadnymi szczególnymi atrakcjami turystycznymi, pełni istotną rolę jako węzeł komunikacyjny. Posiada dogodne połączenie z drogą krajową oraz przystań wodną, która umożliwia dostęp do wielu domów Warao oraz ekologicznych schronisk turystycznych, łącząc je ze światem zewnętrznym.

Na obrzeżach delty, gdzie dominuje twardy i suchy grunt, można znaleźć nowoczesne indiańskie gospodarstwa. Budynki, zazwyczaj wznoszone na otwartych, niezalesionych terenach, często mają murowaną konstrukcję. Właściciele tych posiadłości zajmują się hodowlą drobiu oraz trzody chlewnej.

wenezuela

Im głębiej zanurzamy się w otchłań ciemnobrunatnego rozlewiska, tym bardziej proste i skromne stają się domostwa Warao, rozsiane wzdłuż brzegów licznych odnóg Orinoko.

wenezuela

wenezuela

Szczep Warao liczy obecnie około 30 000 osób, co czyni go drugą co do wielkości grupą etniczną wśród Indian w Wenezueli. Przez wieki Warao skutecznie stawiali opór próbom asymilacji oraz przymusowym wysiedleniom, dzięki czemu zdołali zachować swoją kulturę, tradycję i język. Wciąż praktykują swoje religijne przekonania i mają silne poczucie tożsamości etnicznej.

wenezuela

wenezuela

wenezuela

Przed nami widać już pomost Orinoco Eco Camp, z którego dochodzi głośne szczekanie psa, przeplatane z przeraźliwym, donośnym dźwiękiem wydawanym przez jakiegoś ptaka. Okazuje się, że to „strażnicy schroniska“ biją na alarm, jak zawsze, gdy ktoś zbliża się do przystani.
Po wejściu na pomost, zauważam, że obok psa „stróżuje“ ptak, zadomowiony w schronisku, znany jako Czakalaka rdzaworzytna.

wenezuela

Czakalaka rdzaworzytna należy do rodziny Czubaczy

Aby podkreślić nasze przyjazne intencje, częstuję „strażników“ ciasteczkami, które przywiozłem ze sobą. Okazuje się, że mają one niezwykłą, wręcz magiczną moc. Choć nasza chata znajduje się daleko od przystani, od teraz pies i ptak sypiają z nami. Pies leży na podłodze, a Czakalaka znajduje wygodne miejsce na barierce. Obaj są bardzo spokojni, jednak gdy tylko w pobliżu pojawia się jakaś łódź, natychmiast budzą się z drzemki i szczekając lub wydając głośne dźwięki, pędzą w stronę pomostu. Ich czujność jest niezawodna przez całą dobę. 😉

wenezuela

Orinoco Eco Camp to zespół drewnianych chat, wzniesionych na palach i przykrytych strzechą. Ich konstrukcja przypomina szałas, z otwartą stroną zwróconą ku wodzie, podczas gdy wejście zabezpieczone jest kurtyną wykonaną z suchych liści. Wszystkie chaty połączone są pomostem, co jest szczególnie istotne w obliczu podmokłego terenu, który częściowo zalewa woda w zależności od pory doby.

wenezuela

wenezuela

W schronisku zadomowione są rownież Ary

Ręcznie robione kosze oraz zachwycające ozdoby z wplecionymi pestkami, nasionami i suszonymi owocami to dzieło indiańskich kobiet, które chętnie oferują je także turystom. Ponieważ wszystkie zabudowania Warao są do siebie bardzo podobne i brakuje wśród nich sklepów, wsiadamy do dłubanki i wiosłujemy do pobliskiego domostwa. Gospodyni z radością prezentuje swój towar na drewnianym stole, a Moja Basia przebierając i przymierzając do woli, wyszukuje jej zdaniem najciekawsze egzemplarze.

wenezuela

wenezuela

Mam wrażenie, że nasza wizyta w delcie Orinoko sprawia radość nie tylko rdzennym mieszkańcom czy „strażnikom schroniska“, ale przede wszystkim miriadom moskitów, które zdają się być szczególnie uradowane.
W ciągu dnia zazwyczaj pozostają w ukryciu i rzadko decydują się na „gest powitalny“. Jednak o zmierzchu nadchodzi ich upiorny czas kolacji – dokładnie wtedy, gdy my również siadamy do posiłku. Nadlatują jak gęste, burzowe chmury, gotowe wykorzystać każdą okazję, by wyssać swoje ofiary do ostatniej kropli krwi.
Oczywiście, jesteśmy posmarowani lokalnym środkiem przeciwko ukąszeniom tych dokuczliwych insektów. Mimo wysokiej temperatury i dużej wilgotności powietrza, jesteśmy także całkowicie ubrani – skarpety naciągnięte na spodnie, a na głowach chustki i kaptury. Jednak moskity kąsają przez materiał, wlatują do nosa, do uszu, a podczas posiłku próbują zaatakować jamę ustną. Są tak natarczywe, że nie mam innego wyjścia, jak schować się na osłoniętym siatką łóżku, by chronić moje cenne „wikuniowe“ futerko przed podziurawieniem.
Kiedy zapada noc, moskity nagle wycofują się do swoich kryjówek i ich ataki stają się znacznie rzadsze.

Młody Indianin o imieniu Chihino prowadzi nas przez gęsty las, odsłaniając przed nami piękno swojej ojczyzny. Ściółka jest niezwykle miękka, a miejscami tak podmokła, że nasze wysokie gumowe buty zapadają się w niej aż po same brzegi. Chihino toruje nam drogę, z determinacją wycinając maczetą korytarz wśród bujnej roślinności. Niektóre z napotkanych roślin mają ostre kolce, inne mogą parzyć. Musimy również uważać na węże i silnie kąsające mrówki.

wenezuela

Myślę, że gdybyśmy znaleźli się w tym miejscu zupełnie sami, nasze szanse na przetrwanie byłyby znikome. Jeśli nie zaatakowałyby nas jadowite stworzenia, to z pewnością o zmierzchu zostalibyśmy wyssani do cna przez krwiożercze moskity. Nawet jeśli udałoby nam się przeżyć te niebezpieczeństwa, wkrótce umarlibyśmy z głodu i pragnienia, mimo że jedzenie i woda pitna są na wyciągnięcie ręki. Wystarczy tylko wiedzieć, gdzie ich szukać.
Chihino z wprawą ścina maczetą lianę, a wkrótce z jej wnętrza wypływa czysta woda, o której walorach smakowych przekonujemy się sami. Takie naturalne źródło ukryte w zupełnie niepozornej roślinie. Idziemy dalej – nasz przewodnik wskazuje niewielką budowlę termitów. Po odłupaniu zewnętrznej warstwy, przykłada w to miejsce dłoń, a gdy ją unosi, do jego ręki przyklejona jest masa malutkich, czerwonawych insektów. Okazuje się, że te drobne stworzenia stanowią doskonałą, bogatą w białko przekąskę. Jako niedźwiadek nie mam oporów przed plądrowaniem mrowisk i uli, a moi „niepluszowi“ również nie grymaszą, więc już po chwili delektujemy się smacznymi owadami o delikatnym, cytrynowym aromacie, które z zadowoleniem zlizujemy z dłoni.

wenezuela

Chihino zbliża się do niewielkiego drzewka i precyzyjnie ścina je kilkoma zdecydowanymi uderzeniami maczety. Z dumą prezentuje nam kiść małych, jadalnych owoców, które przypominają miniaturowe daktyle, oraz kawałek pnia drzewa. Wewnątrz tego fragmentu kryje się mięsiste i soczyste kłącze, którego smak przypomina szparagi. To prawdziwy przysmak, znany jako serce palmy. Niestety, jego konsumpcja wiąże się z poważnym dylematem, ponieważ kilkunastocentymetrowe kłącze wymaga poświęcenia całego drzewa.

wenezuela

Z całego ściętego drzewa spożywa się tylko niewielki kawałek

Ciudad Bolívar to miasto położone na południu Wenezueli, nad rzeką Orinoco. Jest jednym z najstarszych miast kraju, założonym w 1764 roku pod nazwą Angostura. W 1846 roku, na cześć Simón'a Bolivar'a przyjęło obecną nazwę.

wenezuela

Katedra z 1848 roku

wenezuela

Kolonialna zabudowa

wenezuela

Rio Orinoko

Chociaż do Parku Narodowego Canaima można dotrzeć samochodem, podróż ta jest bardzo długa i męcząca. W głąb parku nie prowadzą żadne utwardzone drogi; jedynie piaszczyste i wyboiste szlaki zmierzają do najważniejszych indiańskich osad. Najwygodniejszym sposobem dotarcia z Ciudad Bolívar jest transport lotniczy. W parku znajduje się tylko jedno lotnisko w największej osadzie Canaima, podczas gdy obozowiska na terenie sawanny dysponują jedynie wytyczonym wśród traw „dzikim“ pasem lotniczym. Naszym celem jest obozowisko Uruyen, usytuowane u stóp płaskowyżu Auyan Tepui, który w języku Indian Pemón oznacza „Diabelski dom“. Przelatujemy do niego czteroosobową awionetką Cessna.
W bezkresnym, trawiastym krajobrazie Gran Sabana wznosi się 97 gór stołowych, znanych jako Tepuis. Wśród nich Auyan Tepui wyróżnia się jako jedna z największych. Ze wschodniego zbocza tego majestatycznego masywu spływa rzeka Río Kerepacupai Merú, która, opadając z wysokości niemal 1000 metrów, tworzy najwyższy wodospad na Ziemi – Salto Ángel.

Nasz pilot przypomina znanego włoskiego aktora Bud'a Spencer'a – nie tylko z wyglądu, ale także z postury. Podobnie jak on, jest wysokim, sympatycznie uśmiechniętym mężczyzną o imponującej budowie ciała. Jego biała koszula, nonszalancko rozpięta u góry, odsłania gruby złoty łańcuch, który ozdabia jego masywną szyję. Na jednym z jego pokaźnych nadgarstków wisi podobny złoty łańcuch, a na drugim spoczywa olbrzymi, luźno przylegający złoty zegarek. Dolna część ciała „Bud'a Spencer'a“ całkowicie wypełnia wnękę na nogi, podczas gdy tors zajmuje znacznie więcej miejsca, niż projektanci Cessny na ten cel przewidzieli. Jego lewe ramię zazwyczaj swobodnie opada przez otwarte okno, które zamyka dopiero po osiągnięciu odpowiedniej wysokości, natomiast prawy bark bierze w posiadanie część miejsca obok, przez co staje się ono jeszcze węższe w i tak już bardzo ciasnej awionetce.
Przelot do Uruyen trwa około półtorej godziny. W trakcie podróży mijamy jeden z głównych dopływów Orinoko – rzekę Rio Caroni, oraz podziwiamy zapierające dech w piersiach widoki tajemniczych gór stołowych, tajemniczo skrytych w gęstych chmurach.

wenezuela

wenezuela

Rio Caroni

wenezuela

Z radością obserwujemy, jak „Bud Spencer“ przelatuje przez Cañon del Diablo w pobliżu majestatycznego wodospadu Salto Ángel. Mimo że szczyt płaskowyżu Auyan Tepui skryty jest w gęstych chmurach, to właśnie one nadają wodospadowi niepowtarzalny, mistyczny urok. Pilot wykonuje dwa okrążeniaw w sąsiedztwie wodospadu, dając nam szansę nasycić się jego fascynującym widokiem. Po chwili przygotowujemy się do lądowania u stóp potężnego masywu.

wenezuela

Salto Ángel

Campamento Uruyen, zarządzane przez Indian z plemienia Pemón Camaracoto, to kompleks składający się z kilku małych chatek krytych strzechą, które otaczają większy budynek pełniący jednocześnie rolę biura, kuchni, jadalni i świetlicy. Obozowisko położone jest malowniczo nad rzeką Rio Yurwan, która spływa z majestatycznego Auyan Tepui.
W chatce znajduje się sześć łóżek, co okazuje się być korzystne, ponieważ niektóre z nich są zajęte przez termity, więc możemy wybrać spośród pozostałych. Dwa łóżka w zupełności wystarczą – mając zaledwie osiemnaście centymetrów wzrostu, nie potrzebuję całego łóżka dla siebie. Z przyjemnością przenocuję obok poduszki Mojej Basi.

wenezuela

wenezuela

Ze szczytów Tepuis spływa wiele potoków i rzeczek, tworząc niezliczoną ilość mniejszych i większych wodospadów. Jednym z nich jest Akareupa, który powstał na strumieniu zasilającym rzekę Rio Yurwan. Znajduje się zaledwie kilka godzin marszu od Uruyen. Akareupa kryje się w półotwartej jaskini, do której można dostać się tylko przez koryto wypływającego z niej potoku.
Zakładamy wodoodporne sandały, pakujemy niewielką przekąskę, butelkę wody, nakrycie głowy, okulary przeciwsłoneczne oraz krem z filtrem. W towarzystwie lokalnych przewodników wyruszamy na długą i ekscytującą wędrówkę.

wenezuela

Leo jest Indianinem z plemienia Pemón

wenezuela

Malutki niedźwiadek na Wielkiej Sawannie

Początkowo przemierzamy trawiaste obszary Gran Sabana. W miarę zbliżania się do ściany masywu naszym oczom ukazują się coraz liczniejsze głazy i skały, rozsiane po okolicy. Po dotarciu do koryta rzeczki Rio Yurwan podążamy wzdłuż jej brzegu. W pewnym momencie rzeczka dzieli się na dwa potoki. Przewodnicy prowadzą nas przez zarośla pokrywające strome zbocze jednego z nich, aż w końcu ścieżka schodzi bezpośrednio do wody, zmuszając nas do przejścia na drugi brzeg. Następnie pokonujemy strome, zalesione nabrzeże, usłane kamieniami, aż docieramy do miejsca, gdzie oba brzegi tworzą naturalną barierę. Dalsza trasa prowadzi przez koryto strumienia. Ostrożnie brodzimy w nurcie wartko płynącej wody, starając się znaleźć stabilne oparcie na gładkich, czasem bardzo śliskich skałach. Na szczęście strumień nie jest zbyt głęboki; tylko w niektórych miejscach woda sięga nam do pasa.

wenezuela

wenezuela

Po długim marszu docieramy do skalnego wąwozu, tworzącego naturalne wrota do jaskini Akareupa Yurwan. Przejście jest wąskie, a wypływająca z wnętrza woda bystra, jednak nie stanowi bariery nie do pokonania. Już z daleka słyszymy dźwięk spadającego wodospadu, który dopiero po wejściu do jaskini ukazuje swoje pełne temperamentu oblicze. Wnętrze jest przestronne i częściowo zasklepione. Panuje w niej duża wilgotność, wywołana unoszącymi się cząsteczkami wody, a także miły półmrok. Pod wodospadem utworzyło się spore, naturalne kąpielisko. Woda jest przyjemnie ciepła, a jedynie silny prąd, bijący z kierunku wodospadu, spycha kąpiących się w stronę skalnych ścian lub w kierunku „plaży“ utworzonej z kamieni i głazów.

wenezuela

Naturalne wrota do jaskini Akareupa Yurwan

wenezuela

Wodospad Akareupa

Po powrocie do obozu jeden z indiańskich przewodników, wyraźnie zaniepokojony, wskazuje na węża leżącego obok naszej chatki i ostrzega nas, byśmy zachowali szczególną ostrożność. Kajsaka, znana również jako żararaka lancetowata, to jeden z najbardziej jadowitych i groźnych węży na świecie. Charakteryzuje się niezwykłą agresywnością i nie daje żadnych ostrzeżeń przed ukąszeniem. Zauważamy jednak, że jego brzuch jest wyraźnie rozdęty, co sugeruje, iż zjadł obfity posiłek. Po jedzeniu węże zazwyczaj spędzają czas na trawieniu i odpoczynku, więc nie podchodzimy zbyt blisko i nie próbujemy mu przeszkadzać. On, w odpowiedzi na nasz respekt, nie wykazuje chęci do ataku. Wieczorem zaglądam do niego, ale ku mojemu zdziwieniu, już go tam nie ma. Wyraźnie się wyspał i oddalił w swoją stronę.

wenezuela

wenezuela

Kajsaka (żararaka lancetowata)

Moja Basia ma jednak pewne obawy przed zaśnięciem. W końcu Żararaka leżała tuż przy naszej chatce, a może gdzieś w niej się ukrywa? Drzwi mają spory odstęp przy podłodze, co sprawia, że nie stanowią żadnej ochrony przed pełzającymi stworzeniami... Staram się ją uspokoić, tłumacząc, że ani duże Basie, ani ja, mały Klocek, nie jesteśmy dla węży apetycznym kąskiem. Marnowanie cennego jadu na nas byłoby zwyczajnie niegospodarne, a przyzwoite węże tego nie robią. Oczywiście, chyba że ktoś im nadepnie na ogon lub zbliży się na zbyt małą odległość, ograniczającą ich dobre samopoczucie. Tego przecież nie zamierzamy robić, prawda? Jestem pewien, że Żararaka woli chatę z kuchnią, w której zapewne kryją się gryzonie, niż naszą budkę, która jest zupełnie pozbawiona wężowych przysmaków. Zauważam, że Moja Basia wciąż czuje się niepewnie, ale jest już trochę spokojniejsza. Noc mija dokładnie tak, jak przewidziałem – bez żadnych zakłóceń.

Aby dotrzeć na drugi brzeg rzeki Rio Aicha, korzystamy z usług lokalnego przewoźnika. W promieniu wielu dziesiątek kilometrów nie znajdziemy ani jednego mostu. Rzeki przecinające popularne szlaki, których nie da się przejść w bród, są obsługiwane przez Indian. W swoich łodziach przewożą zarówno wędrowców, jak i towary, pobierając za to niewielką opłatę.

wenezuela

Rio Aicha

Zaledwie kilka kroków dzieli nas od maleńkiej osady Santa Marta. Tutaj zatrzymujemy się przez chwilę w cieniu drzew i zbieramy siły przed dalszą wędrówką. Słońce stoi już dosyć wysoko i temperatura powietrza staje się z minuty na minutę coraz wyższa.

wenezuela

wenezuela

wenezuela

Dzieciaki Pemón Camaracoto

Po dwugodzinnym marszu docieramy do osady Uruyen. Dochodzimy ponownie do rzeki Rio Aicha, która tworząc wielkie zakole, przepływa również w tym miejscu. W Uruyen rzeka jest co prawda kamienista, ale płytka, więc pokonujemy ją bez większych trudności w bród. Na drugim brzegu czeka na nas ciężarówka. Lokujemy się na skrzyni ładunkowej, niestety nie pokrytej plandeką i w tumanach unoszącego się za pojazdem kurzu, jedziemy do osady Kamarata. Kiedy docieramy na miejsce, wyglądamy jak rzeźby z piasku.

wenezuela

Rio Aicha. Tutaj w najgłębszym miejscu woda sięga tylko do pasa

Kamarata stanowi centrum społeczności około 3 000 Pemón Camaracoto zamieszkujących pobliską dolinę. Przy brzegu rzeki czeka na nas pięciu Indian, z którymi wyruszamy na spływ rzeczny w kierunku najwyższego wodospadu na Ziemi – Salto Ángel. Każdy z naszych nowych towarzyszy pełni kluczową rolę: jeden z nich to doświadczony sternik, inny doskonały nawigator, a pozostali to pomocnicy i kucharze. Ich życzliwość, skromność i subtelność sprawiają, że wspaniale uzupełniają naszą wyprawę.

Tutejsze rzeki zachowują się całkowicie naturalnie, kształtując swoje łożyska zgodnie z własnymi regułami. Co pewien czas poszukują łatwiejszych dróg, tworząc nowe zakola lub skracając swoje biegi. Naturalnym zjawiskiem są również progi i kaskady, które powstają w ich nurcie. Przed każdym takim niebezpiecznym miejscem wychodzimy na ląd i przechodzimy kawałek wzdłuż brzegu. W tym czasie nasi indiańscy towarzysze, brodząc wśród skał w bystrym nurcie, starają się przeprowadzić łódź na spokojniejsze wody. To wymagające zadanie, które wiąże się z ryzykiem zgubienia ładunku, uszkodzenia śruby napędowej lub nawet całego silnika, a w najgorszym przypadku – zniszczenia łodzi.

wenezuela

wenezuela

Spływ rzeką możliwy jest jedynie w ciągu dnia. Ze względu na dużą odległość z Kamarata do wodospadu Angel, kończymy pierwszy etap naszej podróży w obozowisku Iwana Meru, gdzie spędzamy noc. To miejsce jest doskonale przystosowane do przyjęcia większej liczby turystów, ponieważ zatrzymują się tu wszyscy, którzy pokonują tę samą trasę. Dziś jednak pozostajemy we własnym towarzystwie.
Obozowisko składa się z przestronnego, zadaszonego pawilonu, w którym można rozstawić około 30–40 hamaków. W jednym z rogów znajduje się długi, drewniany stół oraz umocowane na stałe ławki. W niewielkiej odległości za pawilonem znajduje się budka z toaletą. Rozwieszamy hamaki i rozpalamy ognisko, przy którym Indianie przyrządzają wyśmienite kurczaki z rożna.

wenezuela

wenezuela

Już od wczesnego rana kontynuujemy naszą eskapadę po rzece Rio Akanan. Następnie odbijamy w Rio Carrao, by w końcu wpłynąć na Rio Churun. Cały czas otaczają nas majestatyczne formacje płaskowyżu Auyan Tepui, a panorama uzupełniona jest przez inne pobliskie góry stołowe, tworząc niezapomniany krajobraz.

wenezuela

Po wielu godzinach spędzonych na łodzi wreszcie docieramy do obozowiska El Arenal. Podobnie jak wcześniej, tak i to jest dużym, zadaszonym pawilonem, który oferuje miejsce nie tylko na hamaki, ale także na dwa długie, drewniane stoły z ławkami oraz kąt do zorganizowania kuchni polowej. Oprócz nas, biwakują tutaj także inni podróżnicy z różnych zakątków świata. Obozowisko usytuowane jest nad brzegiem rzeki Churun, oferując imponujący widok na majestatyczny wodospad Salto Ángel.
Po rozłożeniu ładunków i zawieszeniu hamaków zapada zmrok i nasi kucharze przystępują do przygotowania kolacji. Muszę przyznać, że burczy mi w brzuszku i nie mogę się doczekać pysznego posiłku. Z niepokojem postanawiam zajrzeć do naszych dzielnych ekspertów kulinarnych – być może przyda im się trochę pluszowego wsparcia!

wenezuela

wenezuela

Dziś mamy Sylwestra i wyjątkowo czekamy aż do północy, aby powitać Nowy Rok 2014. Tuż po wzniesieniu toastu, układamy się w hamakach, a zamiast huku fajerwerków rozpruwających kobaltowe niebo, w naszych uszach rozbrzmiewa naturalna melodia tropikalnej dżungli – rechot żab, cykanie insektów i nawoływania nocnych ptaków.

wenezuela

W tle majestatyczny Salto Ángel

wenezuela

Rio Churun

wenezuela

Salto Ángel spada ze szczytu Auyan Tepui

Wodospad został odkryty w 1935 roku przez Jimmie'go Angel'a, a jego imponująca wysokość wynosząca 979 metrów została ustalona przez National Geographic Society w 1949 roku. W języku Indian Pemón wodospad nosi nazwę „Kerepakupai Vená“, co w przybliżeniu tłumaczy się jako „miejsce najwyższego spadku“.
Spod obozu na drugi brzeg rzeki Churun przewozi nas łódź, a potok Rio Kerepacupai Merú musimy przejść w bród. Dalej wędrujemy pod górę przez gęsty las, gdzie do wodospadu prowadzi wyraźnie wydeptany szlak. Musimy jednak zachować szczególną ostrożność, ponieważ podłoże jest śliskie. Najbliższa stacja medyczna znajduje się w Canaima, oddalonej o cały dzień drogi łodzią.

wenezuela

Rio Kerepacupai merú

wenezuela

Pod sam wodospad prowadzi dobrze wydeptany szlak

wenezuela

Naturalny basen, utworzony u stóp wodospadu, choć stosunkowo niewielki i wypełniony kamieniami, przyciąga wielu chętnych do relaksujących kąpieli. Oprócz nas w tym malowniczym miejscu znajduje się jeszcze kilka osób, które również cieszą się jego urokami. Staramy się ignorować ten „tłum“ i delektujemy się wspaniałym widokiem, świeżym powietrzem oraz orzeźwiającą wodą.

wenezuela

wenezuela

Miś rozbitek

Jedyną większą miejscowością w promieniu setek kilometrów jest Canaima. Tuż przed osadą koryto rzeki Río Carrao rozgałęzia się, spadając przez szereg wodospadów w kierunku Laguny Canaima. Te spektakularne wodospady, znane jako Salto el Sapo, stanowią nieprzekraczalną barierę dla łodzi. Dlatego żegnamy się z naszymi indiańskimi towarzyszami, a do osady dowozi nas pick–up.

Ostatnie dni spędziliśmy, śpiąc w hamakach i myjąc się w rzekach, dlatego pokój hotelowy z wygodnym łóżkiem, miękkimi poduszkami, prysznicem i toaletą wydaje się nam prawdziwym luksusem. Czujemy się w nim nieco zagubieni i nieśmiali, jakbyśmy wkroczyli do zupełnie innego świata.

wenezuela

wenezuela

Wodospady Salto el Sapo

Po dwudniowej asymilacji wracamy do cywilizacji. Podczas lotu mijamy już znane krajobrazy i rzeki.

wenezuela

Wodospad Salto el Sapo

wenezuela

Rio Carrao

wenezuela

Rio Orinoko

Przewodniki turystyczne często ostrzegają: „Zasadniczo każdy podróżny powinien dwa razy przemyśleć, czy Caracas koniecznie musi być częścią jego podróży po Wenezueli“. Miasto, w którym trudno liczyć na wsparcie ze strony policji, sprawia wrażenie zaniedbanego, a wiele jego obszarów, z wyjątkiem kilku dzielnic, określane jest mianem „zona roja“ – strefy o wysokim poziomie przestępczości. Mimo to w ciągu dnia, w centralnych częściach miasta oraz w czystym, zadbanym i dobrze monitorowanym metrze, poziom bezpieczeństwa jest porównywalny z tym, jaki panuje w Warszawie.
Panteon Narodowy znajduje się w miejscu dawnego kościoła Iglesia de la Santísima Trinidad. Świątynia ta została niemal całkowicie zniszczona podczas trzęsienia ziemi. W 1874 roku ówczesny prezydent podjął decyzję o przekształceniu odbudowanego kościoła w Panteon Narodowy – miejsce wiecznego spoczynku bohaterów narodowych kraju.

wenezuela

Panteón Nacional

Cała nawa główna jest poświęcona Simón'owi Bolivar'owi, którego prochy zostały uroczyście przeniesione z Kolumbii w 1876 roku. Sklepienie zdobi 1930 obrazów ilustrujących różne sceny z życia Bolívar'a, a w setną rocznicę jego urodzin zainstalowano imponujący kryształowy żyrandol. Centralnym punktem obiektu jest ołtarz z sarkofagiem Bolívar'a, wykonany z brązu.

wenezuela

Nawa główna

wenezuela

Ołtarz z sarkofagiem

Nie ma dokładnych danych dotyczących liczby mieszkańców Caracas, ponieważ w mieście nie obowiązuje system meldunkowy. Szacuje się, że populacja wynosi około 7 milionów, z czego ponad połowa mieszka w tak zwanych „barrios humildes“, czyli ubogich dzielnicach, rozrastających się na zboczach otaczających położone w dolinie centrum miasta. Ogólnie panuje poważna bieda, a nawet wprowadzenie przez prezydenta Hugo Chávez'a „Rewolucji boliwariańskiej“ nie zdołało znacząco poprawić sytuacji.
W sklepiku przy placu Bolivar'a półlitrowa butelka wody mineralnej kosztuje dwa boliwary, lecz sprzedawczyni nie ma możliwości rozmienić dwudziestoboliwarowego banknotu, ponieważ kasa jest pusta – mimo, że jest środek dnia w centrum miasta. Taka sytuacja nie jest odosobnionym przypadkiem.

wenezuela

Palacio Federal Legislativo znane również, jako Capitolio de Caracas. Jest odpowiednikiem Sejmu

wenezuela

W Palacio Municipal de Caracas ustalono Konwent Konstytucyjny i podpisano deklarację niepodległości

Caracas, założone w 1567 roku, otrzymało oficjalną nazwę Santiago de León de Carácas. W środku pierwszych 25 bloków ówczesnego miasta, założono jak zazwyczaj plac centralny, czyli Plaza Mayor, który obecnie nosi nazwę Plaza Bolivar. Ustawiony w centrum skweru posąg Simón'a Bolívar'a został odsłonięty w 1874 roku przy dźwięku dzwonów katedry oraz salwie z 21 armat.

wenezuela

Posąg Simón'a Bolívar'a jest kopią posągu stworzonego przez Adamo Tadolino, znajdującego się w peruwiańskiej Limie

Chacao jest najbardziej zamożną dzielnicą Caracas. Plaza Francia, pierwotnie znany jako Plaza Altamira, został utworzony na początku lat 40. XX wieku. Nazwa placu uległa zmianie w wyniku porozumienia pomiędzy Caracas a Paryżem, mającego na celu ustanowienie Placu Wenezueli w Paryżu oraz Placu Francji w Caracas. W centralnej części placu stoi obelisk, który stał się jednym z symboli stolicy.
Na Plaza Francia znajduje się również fontanna, tworząca niewielki wodospad spływający do niżej położonej części placu. Obecnie ten obszar został przekształcony w centrum handlowe i stanowi główne wejście do stacji metra Altamira.

wenezuela

Fontanna

wenezuela

Obelisk w centrum Plaza Francia

Wyprawa do Wenezueli okazała się jedną z najbardziej fascynujących podróży, jakich doświadczyłem w swoim pluszowym życiu. To była prawdziwa przygoda, której czar dziś można odnaleźć jedynie w nielicznych zakątkach świata. Odkrywanie niezwykłej przyrody i zapierających dech w piersiach krajobrazów dostarczyło mi niezapomnianych wrażeń.
Burza Catatumbo nad Jeziorem Maracaibo, majestatyczne góry Sierra Nevada de Mérida, malownicze karaibskie wybrzeże, tajemnicza dżungla Delty Orinoko, rozległe sawanny Llanos, niezwykła Gran Sabana, strome stołowe góry Tepuis oraz spektakularne wodospady – jedna po drugiej. Wszystko, czego może zapragnąć serce małego misia „obieżyświatowca“.


Klocek