Seszele
Marzec 2016 i 2020
Niektórzy, patrząc na malownicze zatoczki ozdobione zachwycającymi granitowymi skałami uformowanymi przez miliony lat działania wiatru i fal oceanu, na plaże z sypkim jak puder białym piaskiem, tajemnicze góry w głębi wysp, urokliwą tropikalną roślinność, fascynującą faunę z licznymi unikalnymi, endemicznymi gatunkami oraz na bezstresowy styl życia wyspiarzy, automatycznie porównują te miejsca z rajskim ogrodem.
Te małe wyspy pochodzenia wulkanicznego i koralowego, rozproszone są na północny wschód od Madagaskaru i wyglądają jak kleksy pryśnięte pędzlem artysty na tafli Oceanu Indyjskiego. Dokładnie jest ich 115, zamieszkałe są jednak tylko 33. Największa spośród nich to górzysta Mahé, na której znajduje się Victoria – przypuszczalnie najmniejsza stolica państwowa na świecie. Pozostałe większe wyspy to Praslin, Silhouette i La Digue.
Nasz przelot składa się z dwóch odcinków, a w trakcie podróży zatrzymujemy się w największym mieście Zjednoczonych Emiratów Arabskich – Dubaju. Do jednej z najstarszych tradycji w Zatoce Perskiej należą wyścigi wielbłądów. Szczególnie w Dubaju zawody te przeżywają obecnie swój renesans, więc korzystając z okazji, postanawiam wypróbować swoich sił w biegu na dromaderach.
Gotowy do zawodów
Po udanym wyścigu otrzymuję trofeum w postaci „Złotej Lampy Aladyna“. Podczas imprezy finałowej korzystam z gościnności organizatorów, delektując się filiżanką aromatycznej arabskiej herbaty.
Trofea
Międzynarodowe lotnisko na Seszelach usytuowane jest na głównej wyspie Mahé. Aby jednak dotrzeć z urokliwej wyspy La Digue, konieczny jest najpierw przelot niewielkim samolotem na drugą co do wielkości wyspę, Praslin, a następnie przeprawa promowa.
Samoloty kursujące pomiędzy wyspami są niewielkie i posiadają tylko 20 miejsc
Ponieważ mam już za sobą niezliczone loty rożnymi samolotami – od największych, aż po zupełnie malutkie, mogę uchodzić za wytrawnego „aero–misia“.
W kokpicie
La Digue zajmuje tylko nieco ponad 10 kilometrów kwadratowych i wszelkie odległości można zasadniczo pokonać na pieszo. Jednak z powodu dużej wilgotności powietrza oraz wysokiej temperatury, dłuższe spacery bywają dla nieprzywykłych Europejczyków dosyć meczące.
Jeszcze 10 lat temu La Digue była sielską, rustykalną wysepką. Jeździł po niej tylko jeden mały samochód dostawczy, a pozostała lokomocja obywała się na wozach z zaprzęgiem wołów, na rowerach lub po prostu per pedes. Z powodu wzrastającej turystyki na wyspie przybywa z roku na rok liczba samochodów, ale na całe szczęście wszystkie sprowadzone od niedawna taksówki mają napęd elektryczny. Wóz ciągnięty przez woły mamy okazję zobaczyć tylko raz – wyłącznie dzięki nowożeńcom, którzy wynajęli go do ślubnego orszaku.
Na wschodnio–południowej stronie La Digue znajdują się malownicze plaże. Miedzy innymi zaliczana do najpiękniejszych na wyspie, zakończona po obu stronach formacjami skalnymi, plaża Grand Anse. Pomimo, że jest jeszcze wcześnie rano, termometr wskazuje już około 30 stopni Celsjusza w cieniu.
Anse Réunion
Z radością odkrywamy, że co jakiś czas przy drodze pojawiają się niewielkie, drewniane bary, w których niektórzy mieszkańcy oferują świeżo wyciskane soki owocowe. Jeden z nich prowadzony jest przez młodego chłopaka o imieniu Kinsley. W rytm głośnej muzyki, wydobywającej się z dobrze wyeksponowanych kolumn głośnikowych, serwuje w dużych szklankach orzeźwiającą mieszankę wieloowocowego soku z odrobiną wanilii i kostkami lodu.
Barman Kinsley
Grand Anse jest rzeczywiście zjawiskowa, ale brakuje przy niej drzew rzucających cień. Jedyny i nieszczególnie obfity cień rzucają skały po wschodniej stronie. Ten skąpy zacieniony obszar jest już jednak w większości wykorzystany przez innych plażowiczów.
Grand Anse
Typowe dla La Digue skały na plażach
Nieco dalej rozpościerają się kolejne urokliwe plaże. Krótka wędrówka przez tereny podmokłe i zalesione, skaliste wzniesienia, prowadzi do Petite Anse, która, choć przypomina swoją większą siostrę – Grand Anse, jest nieco mniejsza, co odzwierciedla jej nazwa (petite – mała). Również na niej brak jest zacienionych miejsc. Trzecia z kolei, Anse Cocos, oddzielona jest od pozostałych imponującą formacją skalną, pokonanie której wymaga odrobiny wysiłku, lecz wysiłek ten zdecydowanie się opłaca. Ta półkolista plaża zachwyca swoim pięknem, a w jej pobliżu znajduje się niewielki zagajnik palmowy oraz bar serwujący orzeźwiające napoje.
Anse Cocos
Jeszcze kilkanaście lat temu liczba turystów odwiedzających La Digue była naprawdę niewielka. W ciągu ostatniej dekady wyspa zyskała na popularności, co niestety wiąże się z większym tłokiem, szczególnie w ciągu dnia, kiedy na jednodniowe wycieczki przybywają goście z sąsiednich wysp. Większość z nich korzysta z rowerów, kierując się ku najważniejszym atrakcjom. La Digue zasłynęła przede wszystkim dzięki plaży Anse Source D'Argent, która posłużyła jako sceneria dla kilku filmów i reklam telewizyjnych. Imponujące granitowe skały, biały, miękki piasek oraz lazurowa woda oceanu tworzą niepowtarzalną kompozycję, czyniąc tę plażę jedną z najbardziej fotografowanych na świecie.
Korzystając z tej wolności, której jednodniowi turyści nie mają, wstajemy już wcześnie rano i wyruszamy razem z dziećmi udającymi się do szkoły.
Szkoła
Plaża Anse Source D'argent mieści się na terenie prywatnego parku przyrody „L'Union Estate“. Park obejmuje oprócz pięknych plaż również cmentarz pierwszych osadników, wybieg żółwi olbrzymich, plantacje kokosów i wanilii oraz stary, kolonialny dom należący niegdyś do zamożnej rodziny, która w XIX wieku przeprowadziła się tutaj z Mauritius'a. Pokryty strzechą budynek jest ważnym obiektem kreolskiej historii na Seszelach.
Historyczny dom kolonialny
Tak rozpoczyna swoje życie palma kokosowa
Pędy wanilii, na których o tej porze roku nie ma jeszcze drogocennych strączków
Rdzennymi mieszkańcami Seszeli są żółwie olbrzymie. Obok Archipelagu Galapagos z żyjącymi tam żółwiami słoniowymi, Seszele są drugim miejscem na Ziemi, gdzie te cudowne i sympatyczne stworzenia korzystają z wolności w swoim naturalnym środowisku. Na Seszelach większość z nich żyje na bezludnym atolu Aldabra, będącym ścisłym rezerwatem przyrody z ograniczonym ruchem turystycznym oraz na kilku innych mniejszych bezludnych wyspach. Poza tym żółwie spacerują głównie po terenach luksusowych hoteli lub w prywatnych ogrodach. Również na terenie parku „L'Union Estate“ odgrodzony jest dla nich oddzielny areał.
Okazuje się, że o tej porze dnia Anse Source D'Argent znajduje się w cieniu. Postanawiamy wrócić na nią późnym popołudniem, gdy ciepłe barwy zachodzącego słońca nadają jej szczególny urok.
Anse Source D'argent
Plaże skąpane w ciepłych barwach zachodzącego słońca wyglądają bardziej nastrojowo – gra światła i cienia jest o wiele ciekawsza.
Anse Source D'argent
Nieomal najważniejszym obowiązkiem turysty przebywającego na La Digue jest wypożyczenie roweru. Decydujemy się na tandem z koszykiem dla mnie i ruszamy na rowerowy rajd po wyspie. Po drodze mijamy urocze plaże, zarówno mniejsze, jak i większe. Niestety, rower nie posiada przerzutek, a przy temperaturze sięgającej około 30 stopni Celsjusza w cieniu oraz w lepkim, wilgotnym powietrzu, kapitulujemy przed niektórymi wzniesieniami i pchając rower, wspinamy się pod górę pieszo. Wkrótce okazuje się, że jesteśmy odwodnieni. Pierwszy większy bar stojący przy drodze wydaje się być cudowną oazą na bezkresnej pustyni, ratującą nas przed niechybną śmiercią z pragnienia. Każdy z nas opróżnia do cna orzech kokosowy. Świeży sok kokosowy to doskonały sposób na ugaszenie pragnienia i uzupełnienie cennych elektrolitów. Po wypiciu orzechy oddajemy do rozłupania i wydrapania grubej warstwy smacznego miąższu, który, pokrojony na kawałki, wraca do nas jako przekąska. Miąższ z jednego orzecha zabieram ze sobą jako prowiant na dalszą drogę.
Przy plaży Anse Fourmis kończy się bita droga. Do malutkiej, ukrytej wśród skał Anse Caiman wiedzie już tylko wydeptana ścieżka, prowadząca przez gęsto porośnięte zbocza, przez skały i niekiedy przez morze.
W tle pobliskie wysepki Petite Soeur i Grande Soeur
Po drodze zauważyłem ukryty w zieleni, urzekający odcinek dzikiej plaży Anse Banane i proponuję, aby do niej wrócić.
Jesteśmy zupełnie sami. Leciutki, ciepły zefirek i cień rzucany przez drzewa dzielnie stawiają czoła silnym promieniom słonecznym i pozwalają zapomnieć o uciążliwej temperaturze. Rozkoszujemy się cudownym widokiem na pobliskie wyspy i relaksującym, delikatnym szumem morza. Życzyłbym sobie, aby ta sielanka nie miała końca.
Widok na sąsiednią wyspę Felicite
W zacienionej wnęce skalnej zawieszam mój hamak i rozpoczynam solidną porcję leniuchowania. Po chwili zapadam w głęboki sen.
Chilling
Drzemka na świeżym powietrzu poprawia znacznie moje siły witalne i namawiam mAT'a na przechadzkę wzdłuż plaży. Podczas takich spacerów zawsze odkrywam coś ciekawego.
Po długim spacerze zakończonym odświerzającą kąpielą, odczuwam nagle dokuczliwe burczenie w brzuszku i z radością opróżniam do końca zawartość rozłupanego orzecha kokosowego, którego wcześniej przezornie zabrałem z przydrożnego baru.
Gekony to najbogatsza w gatunki rodzina małych i średniej wielkości jaszczurek. W czasie każdej podroży do krajów tropikalnych mamy kilku takich małych, pożytecznych współlokatorów zwinnie przemierzających ściany i sufity, szyby i kafelki w poszukiwaniu insektów.
Pewnego dnia odkrywam jednego z nich, siedzącego po zewnętrznej stronie okna. To absolutnie wyjątkowy widok! Przypomina niemal zdjęcie rentgenowskie małego gekona, pozwalające dostrzec jego wnętrzności oraz wspaniałe, „przylepne“ łapki.
Zwłaszcza po zachodzie słońca są to bardzo mile widziani goście
Odkrywanie Seszeli to nie tylko fascynujące poszukiwanie unikalnej fauny i flory, lecz także niezwykła okazja do podziwiania malowniczych pejzaży. Plaża Anse Severe, położona blisko centralnej osady, cieszy się dużą popularnością wśród odwiedzających. Ku uciesze turystów, przy plaży osadzono kilka żółwi olbrzymich, które dzielnie przemierzają teren między plażą a zadrzewioną częścią wyspy.
Żółwiowa łapka
Żółwie przekraczają drogę, wędrując pomiędzy plażą, a zielenią
Przy drodze odkrywamy dużą klatkę, w której wypoczywają młode Rudawki seszelskie. Tabliczka informacyjna oznajmia, że znajdują one tutaj schronienie, tak długo aż staną się dorosłe i zostaną wypuszczone na wolność. Z radością zauważam dużego osobnika na zewnątrz klatki. Prawdopodobnie jest to jeden z wychowanków wypuszczonych na wolność, który przylatuje tutaj na chwilę relaksu przed nocnymi poszukiwaniami owoców, kwiatów i nektaru – stanowiących wyłączne pożywienie tych ssaków.
Rudawki nazywane są również kalongami lub lisami latającymi i są największymi nietoperzami na świecie. Rozpiętość ich skrzydeł osiąga niewiarygodne 170 centymetrów! Rudawki odpoczywają uwieszone na gałęziach z głową skierowaną w dół, okryte swoimi mięciutkimi, skórzanymi skrzydłami i przypominają pozawieszane na drzewach poskładane parasolki.
Rudawka seszelska
Plaża Anse Severe jest długa i w poszukiwaniu jakiegoś ustronnego, zacienionego miejsca idziemy na jej najbardziej odległy od osady odcinek. Po drodze spotykamy jednego z żółwi, który również szuka dla siebie cichego zakątka.
Z plaży widać sąsiednią wyspę Praslin
Czas spędzony na urokliwej i beztroskiej La Digue upływa niepostrzeżenie, niemal zaskakująco szybko. Z nutą niedowierzania pakujemy nasze rzeczy, przygotowując się do przeprowadzki na kolejną, nieco rozleglejszą wyspę archipelagu.
Praslin, o powierzchni niemal 39 kilometrów kwadratowych, jest drugą co do wielkości wyspą na Seszelach.
Praslin
Lokalna rodzina
Wśród miejsc, które są dobrze rozwinięte pod względem turystycznym, a jednocześnie zachowują spokojną i relaksującą atmosferę, wyróżnia się Côte d'Or – malownicza miejscowość położona przy szerokiej, białej plaży Anse Volbert.
Codziennie rybacy oferują świeże ryby
Mój kumpel Jahziel
Zazwyczaj w najgorętszych godzinach południa pozostajemy w cieniu werandy. To wtedy odwiedzają nas liczne okoliczne ptaki. Każdego dnia odkładam odrobinę chleba, by godnie przyjąć naszych miłych gości. Niektóre ptaszki tak bardzo polubiły nasze towarzystwo, że przylatują już wcześniej – jeszcze zanim wyjdziemy na taras. Głośno ćwierkając lub pukając dziobkiem w fotele, dają znać o swojej obecności.
Endemiczny Szczeciak grubodzioby – gatunek z rodziny bilbili
Najliczniej odwiedzają nas Gołąbki zebrowane. Te małe ptaki preferują chodzenie, pomimo że potrafią dobrze latać. Zamiast podfrunąć na werandę, wchodzą podskakując po schodach.
Gołąbki zebrowane
Niektóre są odważne i przylatują na rękę, aby skubnąć kawałek chleba
Codziennie odwiedza nas również mała, zielona, endemiczna jaszczurka z rodzaju gekonów – aktywna w dzień Felsuma
Przed zachodem, kiedy robi się troszeczkę chłodniej, wychodzimy na długie spacery wzdłuż Anse Volbert. O tej porze dnia przychodzi przypływ i ocean dochodzi aż pod namorzyny (mangrowa). Miejscami cała szerokość plaży zostaje zalana.
Anse Volbert
W apartamencie mieszkają razem z nami mali współlokatorzy, są to oczywiście gekony. Dwa większe (prawdopodobnie rodzice) oraz jeden bardzo malutki, mierzący wraz z ogonkiem około trzech centymetrów. Jego ulubiona kryjówka znajduje się za klimatyzacją w sypialni.
Pod prysznicem utworzona jest w podłodze nisza, aby woda nie wylewała się na resztę pomieszczenia. Z powodu dużej wilgotności powietrza nisza pozostaje długo mokra. Wieczorem Moja Basia wchodząc pod prysznic zauważa naszego malutkiego gekona siedzącego w kąciku. Pomimo wielkich wysiłków nie potrafi wspiąć się na wykafelkowaną aż po sufit ścianę. W normalnych warunkach szkło, kafle czy inne śliskie powierzchnie nie stanowią żadnej przeszkody dla gekona. Nasz jest jednak jeszcze malutki i bardzo niedoświadczony. Prawdopodobnie bezmyślnie zszedł na dół lub ześlizgnął się na mokrym kafelku i zmoczył sobie łapki. Na całe szczęście Moja Basia odkrywa go zanim odkręci kurek i poleje się strumień wody, w innym przypadku niechybnie byłby się utopił.
Zarządzam akcję ratunkową mojego maluśkiego przyjaciela!
mAT próbuje go wziąć na ręce, ale maluch nie daje się przekonać o jego dobrych intencjach i za wszelką cenę stara się uciec. Stwierdzam, że taka strategia to dodatkowy stres dla maluśkiego gada i możemy go tylko skrzywdzić zamiast pomóc. Podpowiadam Mojej Basi, aby podała ręcznik frotowy, co okazuje się wyśmienitym pomysłem. Po krótkiej chwili gekonek ulega namową i wchodzi na bezpieczny ręcznik, na którym przenosimy go na jego „ojczystą“ ścianę. Przeskakuje na nią bez oporów i wyraźnie zmęczony i wystraszony człapie za swoją klimatyzację, spod której wystaje mu tylko czubek ogonka.
Później zauważam na ścianie przy telewizorze polującego na insekty jednego z rodziców. Wkrótce potem widzę również biegnącego tuż pod sufitem, naszego malucha. Podąża krótkimi odcinkami, co raz to robiąc przerwę i nawołując w swojej gekońskiej mowie „tyk, tyk, tyk“, zmierza wyraźnie w kierunku rodzica. Wygląda na to, że pragnie się z nim podzielić swoimi dzisiejszymi przeżyciami. W pewnym momencie mruga do mnie swoim ciemnym oczkiem i mówi po gekońsku dziękuje („tyk, tykk, tyyk“). Kiedy jest już bardzo blisko rodzica i właśnie zamierza rozpocząć swoje sprawozdanie, ten zupełnie niezainteresowany czmycha za obraz. Nasz maluch siedzi jakiś czas samotnie w kąciku przy zasłonach, wyraźnie zasmucony.
Jestem pewien, że była to dla tego malca dobra lekcja i już nigdy więcej nie zmoczy łapek biegając po śliskich powierzchniach.
Najkrótsza droga do Anse Georgette, uznawanej za jedną z najpiękniejszych plaż Seszeli, prowadzi przez wnętrze wyspy. Jednak postanawiamy wybrać dłuższą trasę wzdłuż południowego wybrzeża. Ta część wyspy jest najmniej skolonizowana przez turystów, dzięki czemu możemy podziwiać kilka pięknych, całkowicie dziewiczych plaż, w tym urokliwą Anse Takamaka.
Plaża Anse Takamaka
Anse Georgette otoczona jest przez teren luksusowego hotelu i klubu golfowego Constance Lémuria. Można do niej dojść dookoła, ścieżką wiodącą przez las i skały lub zdecydowanie wygodniej przez teren hotelu i klubu, w którym jednak trzeba dzień wcześniej, telefonicznie zamówić swoje odwiedziny. Wybieramy ten wygodniejszy sposób.
Dwie małe wyspy po zachodniej stronie Praslin nazywają się Cousine i Cousin
Wspaniała kompozycja lazurowej wody, lśniącego, białego piasku i wielkich palm oczarowuje swoim widokiem. Plaża pozostawiona jest w stanie naturalnym, wokół nie ma zabudowań, a jedynie za szeregiem otaczających ją drzew, rozciągają się pola golfowe.
Anse Georgette
Tuż przy plaży ustawiony jest stragan z owocami. Sok z orzecha kokosowego jest bardzo smaczny i doskonale gasi pragnienie, więc nie możemy przejść obojętnie. Każdy z nas otrzymuje swojego własnego orzecha – ja też.
Stragan z owocami
Prawdziwe „pychotki“ te orzeszki!
Główną atrakcją Praslin jest przepiękny Park Narodowy Vallée de Mai, położony w głębi wyspy. Ze swoją stosunkowo niewielką powierzchnią stanowi jeden z najmniejszych parków narodowych na świecie, lecz o ogromnym znaczeniu. Dolina rzeki Mai, znajdująca się na terenie parku, porośnięta jest unikalnym, dziewiczym lasem – takim, jaki pierwotnie pokrywał całą wyspę. Obok sąsiedniej wyspy Curieuse jest to jedno z dwóch miejsc na świecie, gdzie naturalnie występują okazy lodoicji seszelskiej, zwanej także palmą seszelską albo kokosem morskim (coco de mer).
Lodoicja seszelska nazywana także palmą seszelską lub kokosem morskim (coco de mer)
Coco de mer w łupinie
Podwójne owoce coco de mer przypominają wyglądem kobiece pośladki. Zawierają po jednym zarodku w każdej komorze i uważane są za największe nasiona na świecie. Lodoicja jest rośliną zagrożoną wyginięciem, gdyż występuje na niewielkim tylko obszarze. Okres dojrzewania i kiełkowania jej nasion trwa kilka miesięcy. Owoce Lodoicji znane są od dawna, ponieważ przenoszone przez prądy morskie wyrzucane były na brzeg w różnych częściach Oceanu Indyjskiego. Dawniej nie znano jednak ich pochodzenia. Długo sądzono, że rosną na dnie morza i stąd pochodzi nazwa coco de mer (kokos morski).
Kokos morski zawiera po jednym zarodku w każdej komorze 😉
Coco de Mer
Deckenia nobilis jest jedyną palmą na Seszelach posiadającą kolce. Występują one na młodych roślinach oraz na pochwie kwiatostanowej, w której właśnie siedzę
Na Seszelach nie ma innej wyspy, na której wegetacja roślinna pozostała w tak nienaruszonym stanie i wygląda identycznie jak przed przybyciem Europejczyków. Olbrzymie drzewa w Valleé de Mai rosną miejscami jedno przy drugim, tak gęsto, że ich korony tworzą zamknięty dach, przez który przedzierają się tylko nieliczne promienie słoneczne.
Dziewiczy las w Parku Narodowym Valleé de Mai
Plaża Anse Lazio na północnej stronie Praslin uważana jest również za jedną z najpiękniejszych na wyspie, ale jestem rozczarowany jej charakterem. Nie mogę powiedzieć, że jest brzydka, wręcz przeciwnie, jest długa i szeroka z pięknym jasnym piaskiem i relatywnie płytką wodą. Jest to jednak miejsce bardzo turystyczne z parkingiem, ochroniarzami, wytyczonym miejscem do pływania i wieżyczką ratownika włącznie. Porównując ją do odwiedzanych do tej pory cudownych, dzikich i pustych seszelskich plaż – Anse Lazio nie sprawia na mnie wielkiego wrażenia. Po krótkim spacerze stwierdzam, że wszystkie dogodne miejsca w cieniu drzew są już zajęte i proponuję powrót. Popołudnie spędzamy wspólnie w towarzystwie naszych latających i pełzających sąsiadów.
Anse Lazio z wieżyczką ratownika
Petite Anse
W niedalekiej odległości od Praslin znajduje się wyspa Curieuse. To unikalne miejsce jest obok Praslin jedynym na świecie obszarem naturalnego występowania lodoicji seszelskiej, znanej również jako kokos morski. Na wyspie znajduje się rozległy las namorzynowy oraz niewielka stacja badawcza, której celem jest ochrona i badania żółwi morskich. Oczywiście, mieszkańcami tego urokliwego zakątka są sympatyczne żółwie olbrzymie, będące jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli archipelagu.
Wyspa Curieuse
Zaraz po wyjściu z łodzi wchodzimy na obszar zamieszkany przez żółwie olbrzymie. Jest ich tu sporo. Gdziekolwiek spojrzę dookoła, widzę je spacerujące po króciutko wygryzionej trawie, kamuflujące się wśród skał lub udające wielkie kamienie poukładane w cieniu drzew.
Teren wokół przystani zamieszkują żółwie olbrzymie
Duża plaża Anse St. Jose znajduje się po drugiej stronie wyspy. Ścieżka przebiega przez las namorzynowy i niewielkie wzgórze. Droga nie jest długa, a wzniesienie nie należy do wysokich, jednak przy bardzo dużej wilgotności powietrza i palącym słońcu, spacer zajmuje około godziny.
Przechodzimy wzdłuż brzegu zatoki zwanej Turtle Pond. Na początku XX wieku całą zatokę odgrodzono od morza sztucznie wzniesionym murem i utworzono w ten sposób naturalny basen, w którym hodowano żółwie morskie. Po kilku latach zaprzestano jednak realizacji projektu, ponieważ fale do tego stopnia uszkadzały mur, że żółwie wypływały na otwarte wody.
Turtle Pond
Plaża St. Jose jest szeroka, długa i prawie bezludna. Rozkładamy się na puszystym, białym piasku w skąpym cieniu niewielkiego drzewa i przeprowadzamy długotrwałą operację „chilling“ (relaks). Słonko grzeje jednak tak intensywnie, że aby nie spłonąć żywcem, ratujemy się ucieczką do wody, w której pozostajemy przez dłuższy czas.
Wyspa Mahé, o powierzchni 144 kilometrów kwadratowych, jest największą i najbardziej zaludnioną wyspą archipelagu. Stanowi główny ośrodek życia gospodarczego i kulturalnego kraju. Na wyspie znajduje się Victoria – stolica Seszeli, będąca jedną z najmniejszych stolic na świecie.
Na głównym skrzyżowaniu Victorii znajduje się pomniejszona kopia zegara stojącego na Victoria Station w Londynie. W międzyczasie stał się on jednym ze znaków szczególnych seszelskiej stolicy.
Ulice Victorii
Centralnie położony Victoria Market jest kolorowym, tętniącym własnym życiem targiem, który koniecznie trzeba zobaczyć.
Victoria Market
Obok różnych domów modlitwy w Victorii znajduje się również bogato zdobiona, jedyna na Seszelach indyjska świątynia Arul Mihu Navashakti Vinayakar, której nazwa pochodzi od indyjskiego boga Vinayagara (bardziej znanego jako Ganesha lub Ganapati), patrona bezpieczeństwa i dobrobytu.
Fasada świątyni z typowymi figurkami
Przenosimy się z południowo-wschodniego na północno-zachodni kraniec wyspy. Znajduje się tu pięć eleganckich willi usytuowanych z rozmachem na stromym zboczu nad zatoką Port Glaud. Do każdej z nich można dotrzeć stromą drogą wewnętrzną lub wejść po schodach, od których odchodzą pojedyncze alejki. Architektura osiedla została starannie przemyślana, aby każda willa tworzyła osobną, intymną enklawę zapewniającą pełną prywatność. Każdy z budynków dysponuje przestronnym tarasem, z którego rozpościera się zapierający dech w piersiach widok na malowniczą zatokę.
Zatoka w Port Glaud
Odbicie w oknach apartamentu
Całe zbocze pomiędzy willami porośnięte jest drzewami owocowymi i krzewami obsypanymi kwiatami. Odkrywam kilka drzew oskomianu, znanego potocznie jako karambola lub gwiaździsty owoc. Drzewka aż trzeszczą pod ciężarem dojrzałych owoców. Wiele z nich już spadło na ziemię. Zrywam kilka najbardziej dojrzałych i muszę przyznać, że tak smacznych, pachnących i soczystych karamboli jeszcze nigdy wcześniej nie jadłem.
Karambole
Największy Park Narodowy Seszeli – Morne Seychellois zajmuje 20 procent całej powierzchni wyspy, a jego nazwa pochodzi od dziewięćset pięciometrowego, najwyższego szczytu Seszeli.
Widok na południową część wyspy
Na obrzeżach Parku Narodowego mieści się plantacja i manufaktura smacznej, mocnej seszelskiej herbaty.
Herbaciany krzaczek
Mały George towarzyszy swojej mamie przy pakowaniu najbardziej popularnej, czarnej herbaty z wanilią
Morski Park Narodowy Port Launay to piękna zatoka z dużą plażą, która chociaż jest licznie odwiedzana, nie sprawia wrażenia przeludnionej. Woda w zatoce jest zazwyczaj bardzo spokojna i płytka.
Przechodząc wzdłuż brzegu odkrywam wydrapane w piasku tajemnicze rysunki i znaki. W zacisznej, utworzonej z roślinności wnęce, widzę grupę tańczących i śpiewających ludzi. Prowadząca spotkanie przemawia co jakiś czas z wielką celebracją, po czym zachęca zgromadzonych do tańca i śpiewu.
Tajemniczy rysunek na piasku
Okazuje się, że jest to obrzęd chrztu zorganizowany przez pobliski kościół. Odkryte uprzednio rysunki wyskrobane w piasku są częścią rytuału.
Chrzest na plaży
Kolejny Morski Park Narodowy znajduje się nieco dalej w zatoce Baie Ternay. Ponieważ dojazd do niego jest skomplikowany, plaże w nim są dzikie i z zasady puste.
Zatoka Baie Ternay
Wcześnie rano, jeszcze zanim zrobi się gorąco, wspinamy się na szczyt Morne Blanc w Parku Narodowym Morne Seychellois. Ścieżka jest stroma i przebiega przez liczne, śliskie skały. Wejście na 667 metrów nad poziomem morza nie należy do wyjątkowych osiągnieć, ale przy panującej tu temperaturze i lepkim, zatykającym płuca powietrzu, odnosi się wrażenie spacerowania po wielkiej saunie.
Morne Blanc
Jeszcze tylko ostatnie 50 metrów
Na szczycie znajduje się platforma widokowa, usytuowana spektakularnie nad mierzącą 300 metrów skalną ścianą. Z platformy roztacza się wspaniały widok na okolicę.
Widok ze szczytu Morne Blanc
Nieco niższym wzniesieniem w Parku Morne Seychellois jest Mount Copolia. Na szczycie tego uformowanego z typowych, granitowych skał płaskowyżu, znajduje się duża populacja owadożernych roślin Dzbaneczników.
Widok na najwyższe wzniesienie Seszeli – Morne Seychellois
Dzbaneczniki
Pobyt na Petite Anse i Anse Soleil w południowej części wyspy jest krótki. Pogoda zaczyna się pogarszać i w oddali już widać nadciągającą burzę. W drodze powrotnej przemierzamy ulewny deszcz, momentami tak intensywny, że widoczność ogranicza się do zaledwie 5–6 metrów.
Po deszczu wzrasta aktywność owadów, więc, jak na kokosowego żołnierzyka przystało, zakładam swój hełm z łupiny i czuwam nad karambolami.
Na straży spokoju i karamboli 😁
Pomimo zachmurzonego nieba i przelotnych opadów, moi „niepluszowi“ schodzą do zatoki, aby popływać, podczas gdy ja ukrywam się pod drzewami. Nagle nadchodzi krótki, lecz niezwykle intensywny deszcz. Gęste, ogromne krople rozbijają się o ich głowy, tworząc pulsującą, migoczącą poświatę. Powierzchnia morza przypomina gotujący się w wielkim kotle wrzątek, a oni siedzą w nim zanurzeni aż po same brody, jakby gotowali się w jakiejś magicznej zupie. 😉
Ciemne chmury nad Parkiem Narodowym Morne Seychellois
Seszele urzekają swoim pięknem. Cudowne krajobrazy, krystalicznie czysta woda oceanu, malownicze, białe plaże i wspaniałe, tajemnicze góry z rajskimi lasami pełnymi fascynującej i absolutnie wyjątkowej fauny i flory. Każda jedna chwila spędzona w tym wyspiarskim kraju to wspaniałe przeżycie i całkowite odprężenie.
W mojej torbie mieści się morska skarbnica: kilka pięknych korali i muszelek, które znalazłem na plaży, oraz fascynujące seszelskie monety z wizerunkami kraba w muszli, Lodoicją seszelską, rybą i niezmiernie rzadką Czarną Papugą. Każdy z tych drobiazgów opowiada własną historię i przypomina o niezwykłych przygodach na odległych wyspach.
Klocek