Indie - Radżastan
Kwiecień 2011
Indie to kraj o niezwykłych kontrastach społeczno-gospodarczych. Mieszka tu około 1,2 miliarda ludzi, reprezentujących różnorodne języki, religie i grupy etniczne. W niektórych regionach można zaobserwować ogromne bogactwo i styl życia w luksusie, podczas gdy w innych wciąż panują ubóstwo, głód i wysoki wskaźnik analfabetyzmu. Nasza podróż będzie doskonałą okazją do doświadczania tych różnic.
Choć większość naszego czasu spędzimy w Radżastanie – fascynującym regionie, który stanowi kluczowy element bogatej mozaiki Indii, częściowo odwiedzimy również interesujący stan Uttar Pradesh.
Delhi jest miastem liczącym ponad jedenaście milionów mieszkańców, co czyni je drugim pod względem liczby ludności miastem w Indiach, po Mumbaju. Już od rana podróżujemy jego tłocznymi i pełnymi zgiełku ulicami, przemieszczając się od jednego do drugiego kluczowego miejsca indyjskiej stolicy.
Meczet Piątkowy Jama Masjid (Dżama Masdźid) z dziedzińcem mieszczącym 25 000 osób usytuowany jest na wzgórzu w centrum Starego Delhi. Jest to największa muzułmańska budowla sakralna w Indiach i zarazem główny meczet w mieście. Zbudowany w połowie XVII wieku z czerwonego piaskowca i białego marmuru przez władcę mogolskiego Shah Jahan'a (Szahdżahana) z dynastii Wielkich Mogołów, budowniczego słynnego Taj Mahal.
Muzułmanie stanowią około 14–15 procent całej ludności Indii. Najbardziej rozpowszechnioną religią tego kraju jest w dalszym ciągu Hinduizm, który wyznaje około 80 procent.
Meczet Jama Masjid od frontu
Przed wejściem do świątyni wierni obmywają się w rytualny sposób. Wygląda na to, że gołąbki też zamierzają wziąć udział w obrzędach
Wewnątrz świątyni panuje skupienie i głęboka modlitwa wiernych
Wizyta w Meczecie Piątkowym nie trwa długo, ale ponieważ znajdujemy się w centrum starego Delhi, wykorzystujemy nadarzającą się okazję, aby poczuć wyjątkowy charakter tej części miasta. Ruszamy w labirynt bardzo ciasnych uliczek, pełnych sklepików, straganów i oczywiście niezliczonej rzeszy ludzi.
Najbliższe uliczki wokół meczetu okupowane są przede wszystkim przez sprzedawców fajerwerków. Przypuszczalnie jest na nie duże zapotrzebowanie podczas celebrowania niektórych ceremonii religijnych.
Sklepiki z fajerwerkami
Labirynt bardzo ciasnych uliczek…
…pełen sklepików, straganów i niezliczonej rzeszy ludzi
Sprzedawcy owoców uważnie pilnują swojego towaru. Wokół, czają się grupy małpiszonów–złodziejaszków, które czekają w ukryciu na okazję, aby móc coś uprowadzić
Jeden z gałganów, czekający spokojnie na okazję, ukryty na zwojach kabli nad „owocowym“ straganem
Zwyczajne życie odbywa się głównie na ulicach
„Bar szybkiej obsługi“ czyli taki „Mc India“
Podobnie jak większość wielkich miast w Azji, rownież New Delhi przykryte jest gęstą warstwą smogu.
Centralnie, obok pomnika ku czci indyjskich sił zbrojnych oraz przyległych parków, znajduje się obszerny reprezentacyjny plac w kształcie heksagonu z łukiem India Gate (Brama Indii) wzorowanym na Paryskim Arc de Triomphe. Łuk wzniesiony został w 1921 roku ku chwale poległych żołnierzy, których nazwiska wyryto na jego ścianach.
India Gate
Widok na aleję Rajpath. Daleko w tle, spowity w smogu Rashtrapati Bhavan (Pałac Prezydencki). Do 1950 roku budynek nazywał się Viceroy House i służył jako rezydencja wicekróla
Centralnie położona jest również wielka świątynia wyznawców Sikhizmu – Gurudwara Bangla Sahib.
Sikhizm to religia powstała w prowincji Pendżab w XV wieku. Obecnie ma około 24 milionów wyznawców na całym świecie. Sikhizm początkowo nie posiadał żadnej usystematyzowanej liturgii i zakazuje istnienia „etatowego kleru“. Wyznawcy są w stosunku do siebie absolutnie równi i od śmierci dziesiątego guru, nikt nie posiada żadnych specjalnych prerogatyw religijnych oprócz swojego osobistego autorytetu. Wszystkie funkcje religijne, od prowadzenia gminnych Gurdwar, po administrowanie najważniejszą świątynią w Amritsarze, są wykonywane społecznie i nie wolno z tego tytułu osiągać korzyści materialnych. Myślę sobie, że od Sikhów powinni uczyć się duchowni innych wyznań.
Gurudwara Bangla Sahib, początkowo jako mała świątynia, została zbudowana w 1783 roku
Na terenie świątyni spotykamy wyjątkowo życzliwych, wesołych i przyjaznych ludzi
Gurudwara Bangla Sahib jest jednym z najznaczniejszych domów modlitwy Sikh'ów. Świątynia znana jest ze swojego basenu ze „świętą wodą“, zwanego „Sarovar“
Świeża woda ze świątynnej studni spożywana jest na miejscu lub zabierana do domów
Autostrada, którą jedziemy w kierunku miejscowości Mandawa, to droga szybkiego ruchu, pełna nieoczekiwanych niebezpieczeństw. Nie wiem czy w Indiach istnieją jakieś przepisy ruchu drogowego, ale jeśli tak, to na pewno nie są przestrzegane.
Na autostradzie każdy kierowca porusza się pasem ruchu, który uważa za odpowiedni. Niektóre odcinki mają trzy pasy, przy czym często po prawej stronie (w Indiach obowiązuje ruch lewostronny) przemieszczają się ciężarówki, wypełnione do granic wytrzymałości. Aby je wyminąć, nasz kierowca korzysta z wolnych miejsc na pozostałych pasach. Z kolei na lewym pasie, z uwagi na brak pobocza, z reguły stoją uszkodzone pojazdy, a także z tego pasa zjeżdża się bezpośrednio w boczne drogi.
Do kalejdoskopu niebezpieczeństw dochodzą wędrujący wzdłuż lub wręcz przebiegający przez autostradę ludzie, nieoczekiwanie wpadające stadka świętych krów oraz toczące się przy poboczu przeładowane furmanki zaprzężone w woły lub konie. Zdarza się, że na krótkim odcinku istnieje pas rezerwowy, ten jednak wykorzystywany jest zazwyczaj przez furmanki jadące bardzo często pod prąd. Przy takich warunkach można mówić o szczęściu, jesli uda się dotrzeć do celu bez uszczerbku na zdrowiu lub utraty życia.
Przejeżdżając przez liczne mniejsze czy większe miejscowości, robimy krótkie przerwy, które wykorzystujemy na kontakt z lokalną ludnością oraz degustację rozmaitych przysmaków – na przykład soku z trzciny cukrowej lub świeżo upieczonych Samosa. Jest to przekąska w postaci trójkątnego pierożka, smażonego na głębokim oleju. Jako nadzienie służą najczęściej ostro przyprawione warzywa, mięso z kurczaka lub ser.
Poboczem głównej szosy podąża słoń–robotnik
Świeżo wyciskana trzcina cukrowa
Na północy Radżasthanu znajduje się prawdziwy klejnot azjatyckiej architektury – Mandawa. Miasteczko usytuowane jest na skrzyżowaniu dawnych, kluczowych tras handlowych (Jedwabny Szlak). Jego historia została uformowana przez ożywioną wymianę między Azją i Europą. Przez bramy miasta przewożone były od Wschodu towary z Chin, a od Zachodu karawany wielbłądów przemierzały pustynie Thar.
Centralnym punktem Mandawy jest dawny brytyjski fort, który dzięki swojemu kolonialnemu urokowi obecnie pełni rolę najlepszego hotelu w mieście. Wokół fortu znajdują się 92 rezydencje handlarzy, zwane Haweli, które łączyły w sobie pomieszczenia mieszkalne i magazyny towarowe. Zostały one wzniesione przez 92 zamożne rodziny kupców, rywalizujących ze sobą w eksponowaniu swojego bogactwa i przepychu. Liczne freski zdobiące Haweli przedstawiają nie tylko folklor indyjski, ale również wpływy innych kultur, które przybyły do miasta wraz z napływającymi towarami. Pierwsze Haweli zbudowano w XVIII wieku, bogato ozdabiając je typowymi dla Rajastanu motywami. Początkowo malowano arabeski, nawiązując do wpływów świata arabskiego. Budynki zdobiono motywami ptaków i kwiatów. Później jednak sięgnięto po odzwierciedlenia staroindyjskich Bogów oraz scen z lokalnych legend i opowieści.
Haweli w Mandawa
Haweli zdobione są bardzo licznymi freskami
Na niektórych freskach widnieją zwierzęta odzwierciedlone w naturalnej wielkości
Wewnątrz Haweli toczy się normalne życie. Żeńska część rodziny przyrządza właśnie placki naan, a mężczyzna pomaga dziecku odrabiać lekcje
Brama główna do starego brytyjskiego fortu
Bikaner było początkowo tylko zwykłą glinianą twierdzą na obrzeżu Pustyni Thar. Dopiero od końca XVI wieku, Radża Singh i jego następcy rozbudowali objekt do wymiarów dzisiejszego Pałacu Miejskiego – Fortu Junagarh. Fort wykonany jest z żółtego marmuru, wewnątrz ozdobiony filigranowymi wyrobami z laki, mozaikami ze szkła i luster oraz wspaniałymi malowidłami ściennymi. Obecnie jest najlepiej zachowanym pałacem Radźputów.
Fort Junagarh
Jedna z marmurowych fasad pałacu Fort Junagarh z koronkowymi okiennicami
Pałacowy ganek główny, zbudowany z włoskiego marmuru Carrara
Sala prywatnych audiencji w Anup Mahal
W Bikaner po raz pierwszy dostrzegam bogatych ludzi, którzy zachowują się jak możnowładcy, traktując biedniejszych i słabszych jak uciążliwe insekty. Obserwuję również ubogich, którzy nie mają ubrań i przepasani jedynie skrawkiem materiału na biodrach wegetują pod mostami lub na ulicach. Niektórzy z nich tworzą małe obozowiska ze starych kartonów, prowadząc wraz z całymi rodzinami swój marny żywot. Inni nie mają nawet tego luksusu i sypiają bezpośrednio na ziemi, przykryci jedynie papierami.
To prawda, że w dobrze rozwiniętych krajach zachodnich także można spotkać bezdomnych, czasami budujących schronienia z kartonów. Różnica polega na tym, że często mają oni przynajmniej kilka przedmiotów, które mogą nazwać własnymi, a ich bezdomność często wynika z uzależnienia od alkoholu lub narkotyków. Ponadto, mają oni możliwość skorzystania ze schronisk oraz otrzymania pomocy.
Biedacy w Indiach najczęściej nie posiadają nic, poza skrawkiem materiału opasującym ich kościste biodra. Nie wiem, czy są uzależnieni od narkotyków lub innych używek, ale przypuszczam, że od alkoholu raczej nie, ponieważ w Radżastanie jest on bardzo drogi i sprzedawany tylko w wyznaczonych godzinach wyłącznie w specjalnie wytyczonych sklepach. Z reguły indyjscy biedacy rodzą się w takich warunkach, co oznacza, że nie mają absolutnie żadnej szansy na poprawę swojego życia, o wykształceniu nawet nie wspominając.
W Indiach bogactwo i bieda ocierają się o siebie na każdym rogu
W starym centrum miasta czujemy się trochę jakbyśmy odbywali podróż w czasie – bajeczne budowle ustawione przy silnie zanieczyszczonych odchodami wąskich ulicach z otwartymi rynsztokami i spacerującymi świętymi krowami. Jest stosunkowo bezludnie i wyobrażam sobie, że niegdyś podobnie musiało wyglądać życie we wszystkich większych miastach Europy. Tutaj jednak czas zdaje się płynąć w dużo wolniejszym tempie.
Fasada jednej z licznych Haweli w starym mieście
Seth Bhandashah z 1572 roku, jest największą świątynią Dźiniztyczną w Bikanerze. Dźinizm, to non teistyczny system filozoficzny i religijny, który powstał w Indiach około VI wieku przed naszą erą, w reakcji na silnie zrytualizowany braminizm.
Bogato zdobiony dach świątyni Seth Bhandashah
Wnętrze świątyni ozdobione drewnianymi figurami
Wychodząc ze świątyni spostrzegam kobiety siedzące na niewielkim kopcu piasku, usypanym tuż przy ulicznym rynsztoku i szorujące tym piaskiem olbrzymie patelnie–woki. W tych wokach przygotowuje się później potrawy w przydrożnych straganach („Mc India“). Dopiero niedawno próbowaliśmy Samosa upieczone w takim właśnie woku… Hmm, to spostrzeżenie zachowuję dla siebie.
Niewielka miejscowość Sodakore, leżąca na pustyni Thar, służy nam jako baza wypadowa podczas zwiedzania pobliskiego miasta Jaisalmer oraz jego okolic. Zatrzymujemy się w kompleksie kempingowym, usytuowanym na terenie rozległego ogrodu. Oczywiście nie jest to bujny, zielony ogród, ponieważ znajdujemy się na pustyni, ale teren jest zadbany i, co najważniejsze, otoczony naturą, a nie umiejscowiony w centrum zanieczyszczonego miasta. Pomimo obiecujących warunków, czeka nas jednak niespokojna noc. Okazuje się, że nasz bungalow jest już zamieszkały, a lokator ujawnia swoje istnienie dopiero w nocy – jest nim świerszcz domowy. Kiedy zmęczeni całodniowymi wojażami próbujemy zasnąć i powoli zapadamy w objęcia Morfeusza, nasz mały lokator rozpoczyna wieczorny koncert, który z niewielkimi przerwami wykonuje aż do późna w nocy. Podczas gdy moi „niepluszowi“ starają się mimo „głośnej muzyki“ zasnąć, ja, uzbrojony w latarkę, wyruszam na poszukiwania świerszczowej kryjówki. Starannie przeszukuję wszystkie zakamarki, aż w końcu udaje mi się zlokalizować jego schronienie w szczelinie między ramą drzwi a ścianą. Rano, z pomocą mAT'a, udaje mi się schwytać go do pudełeczka i, pomimo jego stanowczych protestów, wyprosić na następną noc do ogrodu. Zapewniam go jednak, że pojutrze może spokojnie wrócić do swojej bezpiecznej kryjówki.
Pobliskie Jaisalmer to stare pustynne miasto, zawdzięczające swój rozkwit handlowi z Arabią i Europą. Zostało założone w 1156 roku przez władcę Rawal'a Jaisal'a, jako nowa stolica państwa Radźputów. Jaisalmer nazywane jest rownież „Złotym Miastem“, ponieważ do budowy zarówno fortu, jak i leżącego u jego stóp miasta, użyto żółtego piaskowca, nadającemu kompletnej architekturze delikatnej złotożółtej barwy.
Poza murami miasta znajduje się sztuczne jezioro Gadsisar, które było niegdyś jedynym zbiornikiem wodnym zasilającym całą miejską strukturę. Poziom wody w jeziorze uzależniony jest od pory roku i warunków atmosferycznych. Kompletnie wypełnione jest tylko po obfitych deszczach monsunowych, a podczas naszego pobytu jest bardzo niski. Stojąc nad brzegiem zauważam, że woda jest niespokojna i wydaje się bulgotać, trochę tak jak podczas wrzenia. Okazuje się jednak, że to nie woda, a niezliczone ilości sumów żyjących w jeziorze, prześlizgujących się pomiędzy sobą. Są one uważane za święte i regularnie dokarmiane przez wiernych i odwiedzających. Podobnie jak święte krowy, tak i tutejsze sumy nie mogą być łowione i spożywane.
Sumy w sztucznym jeziorze Gadsisar
Stare zabudowania nad brzegiem jeziora Gadsisar są zamieszkane
W skład zabudowań wokół jeziora wchodzą bajkowe wieżyczki, które po okresie opadów monsunowych, zostają częściowo przykryte wodą. W owym czasie, stan wody jest tak wysoki, że zakrywa schody i sięga aż do platformy. Powstaje wtedy wrażenie, że wieżyczki to pływające wysepki na tafli jeziora.
Widoczne nad brzegiem odpadki, nie są ani trochę większe, niż w innych miejscach Radżastanu
Fort Jaisalmer widoczny jest już z daleka. Znajduje się na szczycie wzgórza, dominując w zasadniczo płaskim terenie. Najstarsza część fortu została założona w roku 1156 przez maharadżę Jaisal'a (Dźajsala), z dynastii Bhatti.
Radźputańska dynastia Bhatti była bardzo bogata, ale ich bogactwo brało źródło z rozboju. Napadali i okradali ciągnące przez pustynię bogate karawany. W XVI wieku dynastia zaprzestała zbójectwa i zajęła się handlem. Jednak podczas panowania Brytyjczyków, wraz z rosnącym znaczeniem portów, takich jak Khambat, Surat i Mumbaj, Jaisalmer straciło swoje znaczenie i „Złote Miasto“ odeszło w zapomnienie. Dopiero turystyka pomogła w jego ponownym rozkwicie.
Odwiedziny Jaisalmer są jak spełnione marzenia z orientalnej bajki. Fort, to żywe Muzeum, w którym mieszka i pracuje około dwóch tysięcy Braminów i Radźputów.
Wspaniała Haweli Patwon–ki
Część fasady Haweli Nathmal–ki
Wąskie uliczki wewnątrz Fortu
Ruch kołowy pozostaje zasadniczo z dala od 99 baszt fortu i tylko czasami przejeżdża jakiś motor. Ten względny brak zgiełku, wzmaga wrażenie pobytu w średniowiecznym mieście. Można sobie wyobrazić jak niegdyś handlowano tutaj przyprawami, jedwabiem, srebrem i innymi egzotycznymi kosztownościami, które zwoziły karawany z bezkresnej pustyni. Podobnie jak dawniej, tak i obecnie wiszą w tutejszych sklepikach kolorowe chusty i dywany, bogato ozdobione hafty i lustra, wyroby ze srebra i ozdoby z kości wielbłąda. Wszędzie unosi się zapach drzewa sandałowego i przypraw, który co jakiś czas przesycony jest zapachem krowiego obornika, którego też tu nie brakuje. Do najciekawszych przeżyć, należy mijanie się ze świętymi krowami w tych bardzo wąskich przejściach.
Znajdująca się na terenie fortu Świątynia dźiniztyczna, jest nieco odmienna od wcześniej zwiedzanej w Bikaner. Jej ściany ozdobione są nie drewnianymi, lecz kamiennymi rzeźbami.
Kamienne figury zdobiące ściany świątyni
Fasada jednej z dwóch wież świątyni
Zaraz po wejściu do wnętrza świątyni, dostrzegam dwóch kapłanów stojących przy wielkiej skarbonce z napisem: „Proszę nie dawać datków duchownym. Wszelkie ofiary proszę wrzucać do skarbonki“. Zupełnie niewzruszeni tą wskazówką, naturalnie z czystej życzliwości 😉, starają się oprowadzić odwiedzających po świątyni i przedstawić osobiście wszystkie 398 figurki zdobiące jej wnętrze. Taka „altruistyczna“ oferta składana jest każdemu podróżnemu z osobna.
„Życzliwi“ kapłani, przejmują bardzo chętnie rolę prywatnego przewodnika
Przechodzimy do dzielnicy Radźputów. Podążając wąskimi dróżkami, zaraz za stadkiem świętych krów, pozostawiających święty obornik lądujący u naszych stóp, ponownie przeżywamy prawdziwą podróż w czasie. Mam wrażenie, że w wielu miejscach w Indiach wskazówki zegara obracają się w przeciwnym do ogólnie uznanego kierunku. Tylko niezliczone worki foliowe i plastikowe odpadki dają świadectwo XXI wieku. Wszechobecne święte krowy żywią się zazwyczaj odpadami miejskimi i często obserwuję, jak przeżuwają worki i folie, które zapychają im brzuchy i doprowadzają do pełnej cierpień śmierci.
W dzielnicy Radźputów
„Długowąs“
Wszechobecne święte krowy
Po „bezkoncertowej“ nocy, przespanej w komfortowej ciszy, wyruszamy na rozpoznanie okolicznych terenów. Mieszkańcy jednej z pobliskich wiosek witają nas z wielką serdecznością.
Powitanie na pustyni Thar
Odwiedziny u mieszkańców pustyni
W zagrodzie u naszych gospodarzy
Cóż byłby to za pobyt na pustyni Thar, bez choćby krótkiej przejażdżki na wielbłądzim garbie? Nie do pomyślenia! Przekonuję moich „niepluszowych“ do skorzystania z nadarzającej się okazji. Jeden spośród wielu Dromaderów przypada mi wyjątkowo do gustu i orzekam, że to właśnie on zrobi nam przyjemność bujania się na jego grzbiecie.
Na garbie
Pustynia Thar
Miasto Jodhpur (Dźodhpur), położone na dawnym, intensywnie uczęszczanym szlaku handlowym, zdobyło swą potęgę dzięki handlowi opium, drewnem sandałowym, daktylami i miedzią. Stało się stolicą potężnego i wojowniczego księstwa Marwar'u.
Jodhpur, znane również jako „Niebieskie miasto“ z powodu koloru elewacji domów, jest drugim największym miastem Radżasthanu. Tradycyjnie niebieski kolor domu oznacza przynależność jego mieszkańców do kasty Braminów, jednak obecnie przejęli ten zwyczaj również Nie-Bramini. Niebieskiej farbie domu przypisuje się tutaj właściwości odstraszające komary.
Niebieskie miasto widziane z twierdzy
Twierdza Mehrangarh wybudowana wysoko na skałach, króluje nad miastem. Otoczona jest dziesięciokilometrowym murem z ośmioma bramami
Mehrangarh jest jednym z największych fortów w Indiach
Cały kompleks stanowi obecnie muzeum
W trakcie zwiedzania fortu trafiamy do jednej z sal, w której grupa młodych ludzi gra orientalną muzykę wykonywaną na tradycyjnych instrumentach. Na rozłożonych dywanach są jeszcze wolne miejsca leżące z komfortowymi wałkami pod głowę. Naturalnie korzystamy z okazji i kładziemy się wygodnie. To wspaniałe przeżycie, słuchać w relaksującej pozycji horyzontalnej, uspokajającej i przy tym hipnotyzującej muzyki granej na żywo. Dopiero po dobrej godzinie i z wielką niechęcią ruszamy w dalszą drogę.
Hindusi wierzą, że jest pięć rodzajów ludzi, z których cztery wywodzą się z ciała pierwszego człowieka.
Te cztery kasty należą do Warny i dzielą się na cztery stany:
bramini – najwyższy stan wywodzący się z ust, głównie kapłani i święci mężowie.
kszatrijowie – wywodzący się z ramion to wojownicy i rządcy lub monarchowie.
wajśjowie – wywodzący się z ud to kupcy i rzemieślnicy.
śudrowie – ze stóp to ludność służebna (np. robotnicy rolni, księgowi).
Ostatnią, piątą grupą społeczną, której przynależność warnowa nie dotyczy, są:
dalitowie – tak zwani „niedotykalni“.
Dziewczynka z kasty dalitów zbiera śmieci i butelki
Hindus pozostaje związany ze swoją kastą od narodzin aż do śmierci. Podział ludzi na grupy i ścisłe ich podporzadkowanie, to cechy indyjskiego systemu kastowego. Zgodnie z indyjską Konstytucją z 1950 roku, żaden Hindus nie może być dyskryminowany z powodu jego kasty. Rzeczywistość jest jednak inna.
Po drodze dostrzegam uroczystości rozgrywające się wokół wielkiego drzewa, usytuowanego tuż przy drodze. Okazuje się, że są to obchody ku czci tragicznie zmarłego w wypadku motocyklowym. Płonie święty ogień, składane są dary, a obrzędom towarzyszy nastrojowa muzyka. Nie brakuje także motocykla zawieszonego na gałęzi drzewa, otoczonego dzwoneczkami, lampionami oraz innymi ozdobami.
Uroczystości na cześć zmarłego motocyklisty
Muzykant
Ranakpur to mała miejscowość znana głównie z marmurowych świątyń dźinistycznych. Kompleks tworzący największe i najpiękniej zdobione świątynie dźiniztyczne w Indiach, pochodzi z XV wieku. W świątyni głównej znajdują się stanowiące cud rękodzieła, 1 444 filary ozdobione motywami kwiatów. Kiedy wchodzimy do środka przed nami rozpościera się prawdziwy las białych, misternie ozdobionych słupów oraz równie bajecznie udekorowane sklepienie. Pośród wszystkich idealnie prostych filarów, tylko jeden jest lekko krzywy i to nie przez przypadek. Symbolizuje on niedoskonałość człowieka, gdyż perfekcyjny jest tylko Bóg. Świątynia była systematycznie rozbudowywana, a jej konstrukcja jest tak zaprojektowana, że niepotrzebna jest żadna lampa elektryczna do oświetlenia jej wnętrza.
Dźiniztyczna świątynia w Ranakpur
Cud rękodzieła – filary ozdobione motywami kwiatów
Podczas krótkiej przerwy w drodze, zwracam uwagę na bardzo ciekawe urządzenia napędzane zaprzęgiem wołów. Okazuje się, że to młyny służące do przetaczania wody w celach gospodarczych i do nawadniania pól.
Czerpanie i noszenie wody należy do kobiecych zajęć
Udaipur nazywane jest często Wenecją wschodu lub Wenecją Indii. Wielki pałac maharadży, w którym jeszcze do 1956 roku władał Maharana (Król królów) Mewaru, wykorzystywany jest dzisiaj jako muzeum i hotel. Do kompleksu należy kilka pałaców z rożnego okresu, wzniesionych na wschodnim brzegu sztucznie założonego jeziora Pichhola. Cały kompleks budowany był przez prawie 400 lat, przez wielu królów dynastii.
Udaipur wygląda zupełnie inaczej niż dotychczas widziane przez nas miasta Radżastanu. Wszystkie zakurzone i „suche“, a tutaj woda, woda i jeszcze raz woda. Dzięki temu miasto skąpane jest w soczystej i bujnej roślinności. W porównaniu do innych, Udaipur jest również bogatym miastem i oferuje wystarczającą ilość miejsc pracy. Każdy, kto chce, znajdzie w nim jakieś zatrudnienie, za które otrzymuje wynagrodzenie i tym samym nie spotyka się właściwie ludzi proszących o jałmużnę.
Święte kamienie Shiva Lingam
Front pałacu miejskiego w Udaipur
Pranie należy w Indiach również do czynności „brudnych“ i z tego powodu wykonują je kobiety z kasty dalitów
Jeden z licznych mostów, dzięki którym miasto otrzymało przydomek „Wenecja wschodu“
Pałac wodny usytuowany jest na jeziorze Pichhola na wyspie Jag Niwas. Obok Taj Mahal jest on prawdopodobnie najbardziej znanym obiektem wizerunku Indii, propagowanym przez przemysł turystyczny.
Pałac wodny na jeziorze Pichhola
XVIII–wieczny Saheliyon–ki–Bari, czyli „Ogród dziewic“ usytuowany jest w obszernym parku, niedaleko brzegu sztucznego jeziora. Według przekazów, ogród został wybudowany z przeznaczeniem dla 48 panien i był prezentem Maharana Sangram Singh'a dla królowej i jej dam dworskich.
Po wysokim białym murze z czterema wieżyczkami z czarnego marmuru, chroniącym niegdyś damy przed ciekawskim wzrokiem, plotą się piękne, kolorowe Bugenwille i Miliny. Mur otacza centralny basen, w którym damy korzystały z kąpieli. Do całego kompleksu należą cztery marmurowe akweny z fontannami sprowadzonymi z Anglii. Każdy z basenów ozdobiony jest inaczej. Centralny posiada w narożnikach cztery lekkie, marmurowe pawilony oraz większy w samym środku, z którego okapu tryska woda sprawiająca wrażenie padającego deszczu. Inny z centralnie usytuowaną, bogato zdobioną fontanną, a jeszcze inny, pokryty różowymi kwiatami lotosu, ze smukłą, trzykondygnacyjną fontanną i czterema marmurowymi słoniami, wytryskującymi wodę z trąb.
Nieco głębiej w parku, na uboczu, znajduje się tak zwana „fontanna monsunowa“, z której nieprzerwanie tryska woda na wielkie liście wachlarzowców i sprawia wrażenie lekkiego opadu monsunowego.
Basen kąpielowy
Fontanna w ogrodzie Saheliyon-ki-Bari
Niewielkie, ale imponujące świątynie Sas–Bahu z X–XI wieku, składają się z dwóch budowli wzniesionych w postaci nadzwyczajnie udekorowanych wieżyczek. Ich wnętrza zdobią niezliczone figury przedstawiające najczęściej rozmaite pozy Kamasutry i żaden element architektoniczny nie pozostał bez oprawy plastycznej.
Świątynie Sas–Bahu
Cudownie zdobione wnętrza świątyń Sas–Bahu
W osadzie Khambli Ghat przesiadamy się do podrzędnego pociągu, który w leniwym tempie podwozi nas do miasta Deogarh. „Kulamy“ się ospale od stacji do stacji wzbudzając bardzo dużą ciekawość wśród lokalnych pasażerów.
W małej miejscowości Khambli Ghat…
…przesiadamy się do pociągu. To najlepsza okazja, aby nawiązać bezpośredni kontakt z miejscową ludnością
Pomiędzy przedziałami przechodzi mężczyzna sprzedający przekąski w postaci drobno pociętych warzyw. Nie dajemy się namówić – porcje podawane są na kawałku zwykłej gazety, a jako łyżeczka służy inny mocno zwinięty kawałek codziennej prasy!
„Serwis kolejowy“ proponuje przekąski z warzyw
Nasz guide Yogendra nie ma jednak nic przeciwko farbie drukarskiej
Dziewczynka z wielkimi oczami
Podczas gdy możnowładcy Radżasthańscy budowali wspaniałe pałace i twierdze, tutejsza szlachta również nie pozostawała bezczynna i budowała bogate wille i pałacyki. Deogarh w stanie Merwar jest właśnie byłą posiadłością szlachecką. Szlachta zamieszkująca te regiony nazywała się Rawats, a ich posiadłości zwane są Thikanas. Obecnie zamieniona w hotel posiadłość Deogarh Mahal, doskonale ukazuje jak wyglądały szlacheckie Thikanas w okresie swojej świetności.
Hotel Deogarh Mahal
Deogarh. Typowe dla Indii – życie na ulicy
Jeden z licznych zakładów krawieckich w Deogarh
Zakład „prasowniczy“, czyli prostsza wersja magla
Przed ołtarzem Hanuman'a - boga małpy
Święte miasto Pushkar (Puszkar) leżące nad sztucznie założonym jeziorem na skraju pustyni Thar, to prastary ośrodek kultu boga–stworzyciela Brahmy. Jezioro, w którym przez okrągły rok znajduje się woda, już od zarania dziejów było ważnym wodopojem dla nomadów i zajazdem dla karawan. W średniowieczu wzniesiono tu jedyną w Indiach (i jedną z niewielu na świecie) świątynię Brahmy. Jezioro uważane jest za cudowne i uzdrawiające i od wieków jest celem pielgrzymek nie tylko wyznawców hinduizmu, lecz także dźinizmu i sikhizmu. Nawet niektórzy mogolscy władcy muzułmańscy (np. Akbar) pielgrzymowali do Pushkar. W XVII wieku fanatyczny muzułmanin Aurangzeb zburzył wszystkie świątynie, jednak po 1947 roku większość z nich odbudowano.
Wielbłądy należą do najpopularniejszych środków lokomocji w tym pustynnym terenie
Teren wokół jeziora jest zamknięty dla ruchu kołowego i jest to jeszcze jedno miejsce podczas naszej podroży, w którym odnosimy wrażenie przeniesienia w czasie. Tym razem dużo bardziej wstecz. Wydaje się, jakbyśmy realnie przebywali w którejś „Baśni z tysiąca i jednej nocy“ lub co najmniej statystowali do filmu historycznego. Idziemy wśród tłumu pielgrzymów, pomiędzy nami święte krowy, święty obornik, w powietrzu dominuje zapach kadzidła i przypraw. Przed nami kondukt żałobny z dużą grupą odzianych na biało ludzi. Na platformie pogrzebowej niosą przykryte białymi suknami zwłoki, aby spalić je na stosie, a pozostałe prochy posłać na święte jezioro w specjalnej „łódce“. Droga przed zmarłym posypywana jest płatkami lub całymi kwiatami oraz kolorowymi proszkami, tworzącymi barwną mgiełkę mieszającą się z dymem kadzideł. Mijamy stragany z dewocjonaliami oraz „świętych ludzi“ Sadhu, rozdających wodę. Co jakiś czas zgiełk rozmów przerywany jest śpiewami i muzyką.
Sadhu – hinduistyczny „Święty człowiek“ rozdający „świętą wodę“
Figura Brahmy na tronie z lotosu. Brahma w hinduizmie wraz z Wisznu i Śiwą tworzy Trimurti (świętą trójcę)
Brahma jadący na słoniu oraz Ganesza (z lewej) i Kryszna (z prawej)
Jaipur, będący największym miastem oraz stolicą stanu Radżasthan, słynie również jako „pink city“. Nazwa ta pochodzi od jednolitego, różowego koloru budynków starówki, który symbolizuje gościnność. Budynki zostały tak pomalowane w ramach przygotowań do wizyty księcia koronnego Walii Albert'a Eduard'a.
Pałac Jal Mahal usytuowany jest na środku sztucznego jeziora Man Sagar
Budowę Pałacu Miejskiego w Jaipur rozpoczęto w XVIII wieku. Pałac jest doskonałym przykładem połączenia architektury radźpuckiej i mogolskiej.
Jedna z pałacowych bram
Sala Audiencji Publicznych
Do zestawu pałacowego należy również obserwatorium astronomiczne Jantar Mantar, wzniesione z inicjatywy maharadży Sawai Jai Singh'a II, znanego z zamiłowania do astronomii. Jest to najlepiej zachowany kompleks spośród wszystkich dawnych obserwatoriów indyjskich.
Wśród obiektów należących do obserwatorium znajduje się największe na świecie astrolabium
Astrolabium to pomiarowy przyrząd astronomiczny służący do wyznaczania położenia ciał niebieskich nad horyzontem
Samrat jantra, największy na świecie zegar słoneczny
Urządzenie pomiarowe w Jantar Mantar
Kolejnymi godnymi uwagi obiektami w mieście są Muzeum Albert Hall oraz, oczywiście, bajkowo prezentujący się Pałac Wiatrów. Nazwa tej budowli została nadana ze względu na jej lekką konstrukcję oraz delikatny, chłodny powiew, który panuje w jej wnętrzach.
Muzeum Albert Hall
Pałac Wiatrów (Hawa Mahal) pochodzący z 1799 roku
Pod koniec XVI wieku, w miejscu wcześniejszych struktur obronnych, rozpoczęto budowę monumentalnego fortu Amber. Jego rozbudowa trwała nieprzerwanie przez 150 lat, a przez siedem wieków służył jako główna rezydencja władców Radżastanu, aż do momentu przeniesienia stolicy do Jaipur. Fort wielokrotnie był poddawany przebudowom i rozbudowom, co zaowocowało harmonijnym połączeniem elementów architektury hinduistycznej i mogolskiej, nadając mu niepowtarzalny charakter i majestatyczną aurę.
Zaklinacz węży przed Fortem Amber
Fort Amber jest wielkim kompleksem budowli obronnych i pałacowych
Tysiące kwiatowych ornamentów zdobią bramę Ganesh Pol. Przez jej filigranowe, artystycznie zdobione okiennice konkubiny maharadży niegdyś rzucały płatki róż pod stopy swojego możnowładcy i tym samym aktywnie uczestniczyły we wspaniałych paradach.
Brama Ganesh Pol
Podczas podróży z zaciekawieniem przyglądam się charakterystycznym dla Indii ciężarówkom TATA. Tutejsi kierowcy dbają o nie z troską i ozdabiają je w wyjątkowy sposób, traktując je jak kobiety. Każda ciężarówka to unikalne dzieło sztuki, odzwierciedlenie talentu i pasji jej twórcy–artysty.
Pojazdy dekorowane są nie tylko z zewnątrz, rownież szoferka jest gruntownie wystrojona
Krótka przerwa w niewielkiej miejscowości stanowi doskonałą okazję do nawiązania bezpośredniego kontaktu z lokalną społecznością oraz do zgłębienia jej zwyczajów i tradycji.
„Mc India“
Lokalny punkt spotkań – taki odpowiednik europejskiej „knajpy“
Park Narodowy Ranthambore otrzymał swoją nazwę od znajdującej się wewnątrz parku twierdzy Ranthambor z X wieku. Jego obszar wraz z mało płochliwymi tygrysami, był wzorowym rezerwatem i „statkiem flagowym“ projektu ekologicznego „Project Tiger“. W latach 90. XX wieku nastąpiły jednak ogromne straty spowodowane kłusownictwem. Razem z pobliskim rezerwatem przyrody Kaila-Devi i kilkoma jeszcze mniejszymi strefami ochrony przyrody, tworzą obejmujący 282 kilometry kwadratowe Park Narodowy Ranthambore – Rezerwat tygrysów.
Rano wsiadamy do samochodu terenowego i ruszamy na poszukiwania. Kierowca i zarazem guide informuje nas, że podążamy szlakiem numer cztery.
mAT nauczył się, jak należy składać prawdziwy indyjski turban i dokładnie tak złożył na mojej głowie
Na terenie parku żyją naturalnie nie tylko tygrysy, lecz również inne liczne zwierzęta. Podczas naszego safari, obserwujemy niektóre spośród nich.
Jeleń (Aksis Czytal)
Ibis
Niespodziewanie, na poręczy wzmacniającej konstrukcję samochodu, siada zupełnie bez obaw Srokówka. Ten milutki ptaszek jest przedstawicielem bardzo licznie występującego tutaj gatunku. Srokówki są przyjazne i odważne. Przylatują do samochodów i chętnie jedzą z ręki, jeśli zaproponuje im się coś smacznego.
Srokówka siedząca na poręczy samochodu
Hulmany z rodziny koczkodanowatych
Kierowca otrzymuje przez radio informację, że zaobserwowano tygrysa nad jeziorem Rajbagh Talao, więc natychmiast rusza w jego kierunku. Kiedy docieramy na miejsce, nad brzegiem jeziora stoją już inne samochody. Niektóre całkiem duże z wieloma osobami. Każdy z kierowców, w trosce o swój „napiwek“, próbuje przecisnąć się przed inne, bliżej brzegu, tak, aby turyści mogli zobaczyć tygrysa, którego wcale nie widać. Kłęby duszących spalin unoszą się w powietrzu, samochody pocierają się jeden o drugi, wyczuwa się napięcie i podniecenie wśród obserwatorów. Stoimy przez jakiś czas wytężając wzrok i wypatrując zwierzaka wśród wysokiej roślinności. Niektórzy kierowcy wyłączają silniki, dla innych pojęcie natura nie odgrywa żadnej roli i stoją swoimi wypełnionymi turystami samochodami, nad brzegiem jeziora w centrum Parku Narodowego z turkocącym dieslem.
Nagle na drugim brzegu, w bardzo wysokich szuwarach coś się porusza… następuje chwila podniecenia... aparaty przygotowane do akcji, ludzie się unoszą z siedzeń, przepychają się jeden przed drugiego... i to wszystko!
Przez moment wydaje mi się, że widzę coś, co przypomina tygrysi ogon, ale to może być również złudzenie. Czekamy jeszcze jakiś czas, kiedy nasz kierowca decyduje się na powrót do Lodge. Po tej „obfitej“ obserwacji największej atrakcji tutejszego parku jesteśmy wielce rozgoryczeni.
Podczas obiadu dochodzimy do wniosku, że tygrysy są przecież jednym z głównych celów naszej podroży do Indii i być może jesteśmy tutaj tylko ten jeden, jedyny raz. Postanawiamy zamówić jeszcze jedno safari na po południu. mAT podczas zamówienia, zwraca wyraźnie uwagę, że chcemy pojechać innym szlakiem, ponieważ na szlaku cztery już dzisiaj byliśmy i tam tygrysa definitywnie nie widać.
– To się da zorganizować – odpowiada hotelowy pośrednik.
Opłata za nasze miejsca w samochodzie musi być oczywiście uiszczona z góry. Przed podpisaniem mAT podkreśla jeszcze raz:
– ...ale żaden szlak cztery, okay?
– Żaden szlak cztery – potwierdza pośrednik.
Po południu odbiera nas samochód terenowy. Oprócz kierowcy, z przodu siedzi angielskojęzyczny przewodnik. Razem z nami podróżują dwie młode dziewczyny ze Szkocji. Przewodnik informuje nas, że dzisiaj pojedziemy...szlakiem numer cztery!
Docieramy nad jezioro Rajbagh Talao, gdzie nad brzegiem stoją już liczne inne samochody. Niektóre całkiem duże z wieloma osobami. Każdy z kierowców, w trosce o swój „napiwek“, próbuje przecisnąć się przed inne, bliżej brzegu, tak, aby turyści mogli zobaczyć tygrysa, którego wcale nie widać. Kłęby duszących spalin unoszą się w powietrzu, samochody pocierają się jeden o drugi, a tygrysa, tak jak przed południem, nie widać. Po powrocie do Lodge biuro pośrednika jest już zamknięte.
Podczas popołudniowego safari, ponownie witają nas Hulmany z rodziny koczkodanowatych...
... i Aksis Czytale...
...oraz młode Sambary indyjskie
Do komitetu powitalnego należy również dostojny paw...
...oraz krokodyl błotny, ale niestety żaden tygrys
Do miasta Fatehpur Sikri w stanie Uttar Pradesh, jedziemy pociągiem. Do planowego odjazdu mamy jeszcze sporo czasu, chodzimy więc wzdłuż peronu i próbujemy uciec przed penetrującym smrodem latryny unoszącym się w tym duszącym upale. Ludzkie odchody ciągnące się w niewielkich odstępach pośrodku torów kolejowych ulegają powolnemu rozkładowi, a wydzielający się przy tym odór wypełnia całą najbliższą okolicę. Ten wyjątkowy „aromat“ przyciąga naturalnie niezliczone chmary much, które po obfitej biesiadzie próbują z desperacką natrętnością odprężyć swoje skrzydełka właśnie na nas. Równie niezliczone masy ludzi przechodzą obok. Większość z nich uprzejmie nas zagaduje. Do kalejdoskopu wrażeń dochodzi megafon z informacjami o nadjeżdżających lub odjeżdżających pociągach, którego natężenie głosu porównywalne jest z detonacją indyjskiej bomby atomowej o dźwięcznej nazwie „Smiling Buddha“. Podczas zapowiedzi dudni cała okolica, perony drżą, membrany naszych bębenków usznych poddane są próbie na wytrzymałość, podróżni nas życzliwie zaczepiają, muchy krążą wokół natrętnie… jesteśmy o krok od szaleństwa!
Na szczęście nadjeżdża oczekiwany pociąg. Pierwsza klasa okazuje się komfortem przypominać drugą klasę podrzędnego pociągu PKP z lat 80. XX wieku, tyle tylko, że z klimatyzacją. Wagon jest jak każde miejsce w Indiach – pełen ludzi, jednak obowiązują miejscówki. W wagonie znajdują się dwie toalety – indyjska i europejska. Ta pierwsza, to wielki otwór w podłodze i dwa wytyczone miejsca na stopy, tak, aby wiadomo było, gdzie kucnąć, aby dobrze trafić i nie wypaść przy tym pod sunący wagon.
Ta druga to również wielki otwór w podłodze, tyle tylko, że zamontowana na nim została miska sedesowa, która w międzyczasie kompletnie straciła swój blask. Spośród tych dwóch toalet, indyjska wydaje się być nieco bardziej higieniczna. To wyjaśnia naturalnie rząd ludzkich odchodów, ciągnących się w niewielkich odstępach pośrodku torów kolejowych.
Fatehpur Sikri jest dawną stolicą Wielkich Mogołów, wybudowaną w 1571 roku na miejscu wioski Sikri. Miasto zostało opuszczone, prawdopodobnie z powodu braku wody pitnej, a stolicę przeniesiono do Lahaur. Idziemy zwiedzić wpisany na Listę światowego dziedzictwa UNESCO zespół architektoniczny dawnej stolicy. Po drodze mijamy liczne stragany, przy których sprzedawcy usilnie próbują nas przekonać, że właśnie teraz jest najlepszy moment i zresztą już ostatnia okazja, aby kupić kartki, zabawki, tekstylia i wszelkiego rodzaju pamiątki i upominki. Właściwie wszystko, co małemu pluszowemu niedźwiadkowi i jego ludziom jest zupełnie niepotrzebne. Pozostajemy odporni na niejednokrotnie wręcz uciążliwe namowy i już po chwili docieramy do pierwszej imponującej budowli – Bramy Zwycięstwa.
Buland Darwaza (Brama Zwycięstwa)
Diwan–i–Khas, hala prywatnych audiencji
Władca sułtanatu delhijskiego, Sikandar Lod, wzniósł Agrę jako nową stolicę swojego państwa. W 1526 roku miasto zostało zajęte przez założyciela muzułmańskiej dynastii Wielkich Mogołów Babur'a, który ustanowił w Agrze stolicę własnego państwa, utworzonego na podbitych terenach północnych Indii. Kolejny i zarazem najwybitniejszy władca dynastii Wielkich Mogołów – Akbar rozpoczął w 1565 budowę fortu, który stał się centrum jego władzy. Pod jego rządami Agra, przemianowana na Akbarabad na jego cześć, zyskała na znaczeniu i stała się głównym miastem rosnącego imperium.
Podobnie jak inne słynne obiekty na świecie – czy to Chichen Itza w Meksyku, Machu Picchu w Peru, czy Piramidy w Gizie – słynny Taj Mahal przyciąga niezliczone tłumy turystów. Aby uniknąć przeludnienia i móc zwiedzać to wyjątkowe miejsce w komfortowych warunkach, decydujemy się wyruszyć już o świcie. Przy wejściu do kompleksu ustawione są posterunki policyjne oraz urządzenia prześwietlające, przypominające te stosowane na lotniskach. Warunki bezpieczeństwa zakazują wnoszenia rozmaitych przedmiotów i jak się okazuje, miedzy innymi niedozwolone są pluszaki.
Podczas prześwietlania plecaka Mojej Basi zostaję natychmiast zlokalizowany i polecają wyrzucić mnie do stojącego obok kubła, w którym leży już sporo pluszowych nieszczęśników! Moi „niepluszowi“ odpowiadają jednak, że w żadnym wypadku nie zgadzają się na tak bestialskie rozwiązanie. Spotyka się to z absolutnym niezrozumieniem ze strony indyjskich ochroniarzy i oznajmiają nam, że nie wpuszczą mnie na teren obiektu.
mAT odpowiada, że w takim razie on nie przykłada żadnej wagi do ich niezwykle ważnego obiektu i zostanie razem zemną. Dodaje również, że nie interesuje go oglądanie groteskowej budowli, którą spotyka się na każdym jednym zdjęciu z Indii. Było to marzenie z dzieciństwa Mojej Basi, on natomiast przyjechał tutaj, aby zobaczyć tygrysa w jego naturalnym środowisku i tę wspaniałą okazję właśnie przed kilkoma dniami mu odebrano.
Nasz guide Yogendra czuje się trochę zakłopotany. Wie dobrze, że od początku podróżujemy zawsze razem i powinien był nas poinformować o absurdalnych warunkach bezpieczeństwa w Taj Mahal. Dla rozładowania sytuacji, proponuje, że odda mnie w przechowanie do któregoś handlarza na licznych tutaj straganach i po wyjściu zostanę odebrany. Z wielkimi oporami i ku mojej rozpaczy, moi opiekunowie zgadzają się na takie rozwiązanie. W ten oto sposób czekam na straganie z owocami i boje się bardzo, żeby mnie nie zapomnieli.
Po powrocie, w podziękowaniu za opiekę, moi „niepluszowi“ zamawiają u sprzedawcy smaczne, świeżo wyciskane soki, które z wielką radością wypijamy na znak szczęśliwego pojednania. Moja Basia informuje mnie, że straciłem niewiele, nie biorąc udziału w zwiedzaniu. Chociaż Taj Mahal jest imponującym, monumentalnym budynkiem, jego wnętrze jest niemal zupełnie puste – znajduje się tam jedynie marmurowy sarkofag. To mauzoleum zostało wzniesione przez Shah Jahan'a (Szahdżahana) z dynastii Wielkich Mogołów na pamiątkę jego ukochanej, Mumtaz Mahal, która zmarła przedwcześnie.
Taj Mahal w pierwszych promieniach słońca
Czerwony Fort to kompleks budowli obronnych i pałacowych, którego budowę rozpoczął w 1565 roku władca dynastii Wielkich Mogołów – Akbar. Jeszcze obecnie część zabudowań wykorzystywana jest w celach militarnych i zamknięta dla zwiedzających.
Twierdza zbudowana jest w kształcie półksiężyca i otoczona nieomalże dwuipółkilometrowym murem o wysokości do 21 metrów. Zarówno mur, jak i większość budynków wewnątrz fortu, wykonane są z cegły pokrytej płytami czerwonego piaskowca – stąd nazwa fortu. Tylko dwie wielkie bramy, Brama Delhi i Brama Lahore, pozwalają wejść na teren tego ogromnego obiektu. Wewnątrz znajdują się reprezentacyjne budynki pałacowe z czasów Shah Jahan'a, a także meczety i ogrody. Styl architektoniczny harmonijnie łączy w sobie elementy architektury islamskiej i hinduistycznej. Budynki pałacowe zbudowane przez Shah Jahan'a w XVII wieku całkowicie pokryte są białym marmurem i ozdobione kamiennymi lub szklanymi mozaikami.
Mury fortu osiągają wysokość 21 metrów
Delhi Gate – jedna z dwóch bram
Część kompleksu Jahāngīri Mahal (Pałacu Dżahangira)
Na terenie fortu mieszkają oswojone i bardzo sympatyczne wiewiórki ziemne (poprawnie nazywane Afrowiewiórką pręgowaną), które przychodzą jeść z ręki, jeśli zaproponuje się im coś smacznego. To wyjaśnia dużą liczbę handlarzy „wiewiórowych smakołyków“, oferujących swoje towary przed wejściem do fortu.
Moja Basia częstuje właśnie smakołykami jedną z sympatycznych wiewiorek
Jahāngīri Mahal (Pałac Dżahangira) – prywatna rezydencja zbudowana przez Akbar'a dla syna
Misternie zdobiona fasada
Z okna Czerwonego Fortu podziwiam Taj Mahal, do którego mnie nie wpuszczono...
...i ku mojej wielkiej radości – bez zakazu wstępu, mogę zupełnie sam spędzić trochę czasu w „prywatnym“ Taj Mahal. 😉
Khas Mahal – pałac Akbar'a
W tle widać Moti Masjid (Meczet Perłowy) – wykonany z marmuru, który uważany jest za jeden z najpiękniejszych meczetów Indii
Itmad–ud–Daula to mauzoleum zbudowane w latach 1622–1628 przez pierwszą żonę władcy Mogołów Jahangir'a, dla jej zmarłego ojca. Obiekt przypomina troszeczkę Taj Mahal, jest jednak zdecydowanie mniejszy i rzadziej odwiedzany.
Główna brama do kompleksu Itmad–ud–Daula
Mauzoleum Itmad–ud–Daula zbudowane zostało dla ojca Nur Jahan'y
Nisza okienna wzorowana na perskich standardach
Indie to niezwykle fascynujący kraj, który przyciąga podróżników z całego świata. Warto jednak zauważyć, że panujące tam standardy i zwyczaje różnią się diametralnie od tych, do których jesteśmy przyzwyczajeni w codziennym życiu. Radżastan jest tylko jednym z wielu interesujących regionów tego rozległego kraju i uważany za najbarwniejszą część Indii, które przecież same w sobie do szarych nie należą. To region, który na zawsze zapisze się w mojej pamięci jako miejsce pełne kontrastów i niespodzianek – zarówno tych pozytywnych, jak i zupełnie nieoczekiwanych.
Klocek